Późny wieczór na jeleniogórskim oddziale kardiologicznym. Spokój. Słuchać tylko szum medycznej aparatury i szelest książkowych kartek. Pan Ryszard odpoczywa ciesząc się myślą, ze znowu się udało, zastanawia się co zrobi po powrocie. W domu czeka na niego żona i dwoje dzieci. Sielankę budzi telefon. To sąsiad z rodzinnych Pisarzowic.
- Rysiek, wracaj do domu! U ciebie taka impreza, że szklanki spadają mi ze stołu!
Pan Ryszard wypisuje się na własne żądanie, mimo kategorycznych sprzeciwów ordynatora.
- To, co zastałem na miejscu przerosło moje wszelkie przypuszczenia – mówi zrozpaczony. – Dom był pusty i kompletnie zdemolowany. Straciłem większość drogiego sprzętu – motor, kosiarkę, nawet węgiel, który kupiłem na zimę – wylicza. – Niedawno kupiłem świniaka, w lodówce zostawili mi tylko kości. To, czego nie mogli zabrać zostało zniszczone.
Po wejściu do mieszkania rzeczywiście uderza chaos, rzeczy bez ładu porozrzucane po podłogach, zdemolowany telewizor, poniszczone meble.
- Jeśli żona chciała odejść mogła to przecież zrobić normalnie, jak ludzie – mówi pan Ryszard. – Mogliśmy spokojnie się rozwieść, jeśli miała mnie dość.
Dzień po powrocie ze szpitala do zniszczonego domu przychodzi syn.
- Przyniósł mi sznur i powiedział, abym lepiej się powiesił, wtedy wszystkim będzie lepiej – płacze mężczyzna.
Sąsiedzi przyznają, że w małżeństwie bywało różnie.
- Ale przynajmniej Rysiek się starał – mówi najbliższa sąsiadka. – Nie widywałam go pijanego, był pracowity i zrobiłby wszystko dla rodziny.
- Zostałem bez niczego, tak jak stoję – mówi poszkodowany. – Policja zlekceważyła moje doniesienie, a pomoc społeczna obiecała wsparcie, ale…w przyszłym miesiącu. Może faktycznie został już tylko ten sznur – urywa łkając.
Do domu pana Ryszarda włamywano się jeszcze kilkakrotnie, nocą, dopiero rano odkrył zdemolowane zamki w drzwiach. Jak mówi poszkodowany, policja proponuje, by sam dogadał się z żoną. Tylko jak? Nikt nie wie gdzie jest ona ani dzieci. Może jak zabraknie im pieniędzy, to przyjdą? – zastanawia się mężczyzna, choć traci nadzieję na powodzenie.
- Do tego domu wchodzę teraz jak do trumny – mówi załamany.
Z dnia: 2007-09-04, Przypisany do: Nr 17(328)