O ich los i zapewnienie im rodziny z prawdziwego zdarzenia troszczy się Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie. Pracownicy, na co dzień stykają się z krzywdą, jaka im się dzieje. Próbują na różne sposoby interweniować, pomagać. Apel „szukam mamusi, szukam tatusia” stale jest obecny w mediach. Zagubione maluchy muszą przecież znaleźć gdzieś swój dom. A placówka pod tytułem dom dziecka jest ostatecznością. Rodzin, które chciałyby się podjąć funkcji rodziny zastępczej jest coraz mniej, w przeciwieństwie do stale rosnącej liczby dzieci, którym potrzebna jest normalna rodzina.
- Niestety zdarza się coraz więcej interwencji zmierzających do odebrania dzieci rodzicom i umieszczenia ich w placówce opiekuńczo-wychowaczej – mówi ze smutkiem kierownik PCPR Katarzyna Wójcik. – Nie tak dawno musieliśmy odebrać trójkę dzieci ojcu, który po śmierci żony wychowywał je sam. Tragedia i alkohol spowodowały, że nie poradził sobie. Próbowaliśmy mu pomóc poprzez rozmowy z psychologiem, ostrzeżenia, ale niestety nie przyniosły one oczekiwanych rezultatów. Dzieci, z których najmłodsze ma zaledwie siedem lat, były głodne, zaniedbane. Musieliśmy zdecydować. Kolejny przypadek, który ja osobiście bardzo przeżyłam, to było odebranie rodzicom miesięcznego dziecka. Kiedy weszliśmy z funkcjonariuszami policji do domu, właściwie meliny, dostrzegliśmy skupisko osób pijących alkohol a wśród nich nieprzytomną matkę i dziecko trzymane przy piersi przez nieco mniej pijaną ciotkę. Malucha od razu trzeba było dać na odtrucie, bo płakało nie ze zwykłego głodu a… z głodu alkoholowego...
Więcej czytaj w drukowanym wydaniu "Ziemi Lubańskiej"
Z dnia: 2008-05-20, Przypisany do: Nr 10(345)