Terry Pratchett, brytyjski twórca przewrotnych książek fantastycznych odpowiedziałby: - Wydaje mi się, że oni wiedzą, to co najważniejsze, zro¬zumieli, że ideal¬ny świat jest podróżą, nie miejscem.
Nawet cynizm Pratchetta ugiąłby się pod urokiem tej pary. Tymczasem usłyszelibyśmy dźwięki gitary, bo oto Edward Stachura zaśpiewałby do taktu krokom pielgrzymów:
- Wędrówką jedną życie jest człowieka, idzie wciąż, dalej wciąż, dokąd, skąd? Jak chmura zwiewna… jak jawa senna… brak mu tchu… To nic! Dopóki sił, będę szedł, będę biegł, nie dam się!
Melodię przerwałby ponury głos Alberta Camusa, francuskiego specjalisty od smutnej zadumy nad osamotnieniem człowieka i człowieczeństwem. Zacząłby mrocznie:
- Cóż. Bogowie skazali człowieka na bezustanne poszukiwanie ziemi obiecanej i oddalają go od niej, ilekroć widać ją wreszcie na horyzoncie. Ale samo wdzieranie się na szczyt starczy, by wypełnić serce człowieka – dokończyłby, zmieniając ton.
Charles Baudelaire był poetą i miłośnikiem brzydoty, ale paskudne rzeczy opisywał słowami tak wycyzelowanymi jak brylanty. Tym razem też rzuciłby wypracowaną myśl – paradoks.
- Tak, tak, dlatego prawdziwi podróżnicy to tylko ci, co wyruszają, aby wyruszyć
Owidiusz, klasyczny rzymski poeta, sprowadziłby dyskusję do konkretów, nie ujmując jej nic z filozoficznego zacięcia.
Maria i Joseph cieszą się wędrówką do nieznanych miejsc, oglądaniem nieznanych rzek, a trudy wynagradza im pasja poznania. Cieszmy się razem z nimi – zaproponowałby po prostu.
- Serce człowieka obmyśla drogę, lecz Pan utwierdza kroki, podobnie jak ja obmyśliłem te słowa, lecz Pan je utwierdził – podsumowałby nieznany autor myśli z Księgi Przysłów, zapewne też pielgrzym.
(Anna Łagowska)
Z dnia: 2015-02-19, Przypisany do: Nr 3(506)