Znane i lubiane gagi i spora dawka nowych skeczy wywoływała salwy śmiechu wśród lubańskiej publiczności i gromkie owacje, dzięki którym mogliśmy liczyć na bisy. Grzegorz Halama należy do czołówki współczesnego kabaretu. Ta forma rozrywki, stanowiąca jeszcze przed dwoma dekadami swoisty wentyl bezpieczeństwa i będąca jedyną okazją do szczerego śmiechu, głównie z powodu powszechnie dostrzegalnych absurdów polityki, po latach milczenia wraca w pięknym stylu. Dziś z polityki śmiejemy się już znacznie mniej, choć tematów do żartów z pewnością by nie brakowało, a tematem do śmiechu staje się głównie społeczeństwo i jego obyczaje. W nowym nurcie, w którym spośród najlepszych wymienić należy choćby Kabaret Moralnego Niepokoju, czy Ani Mru Mru, znalazło się miejsce także dla pana Józefa z Chociul. Skąd sukces?
- Trudna sztuka kabaretu polega na tym, by stworzyć taką postać, którą ludzie polubią, a która jednocześnie sprawi im w jakiś sposób radość. Nie jest przy tym najważniejsze, czy sprawi to dzięki błyskotliwej inteligencji, czy np. specyficznemu poruszaniu się na scenie, ważne by dobrze się przy tym bawić, bo śmiać lubimy się przecież wszyscy – powiedział Grzegorz Halama.
Postać hodowcy drobiu spełniła oba wspomniane warunki. Z pewnością publiczność zachwyciła zarówno sama osoba swojskiego, choć nieco przygłupawego pana Józefa, jak również sceniczne zdolności samego Halamy. Gromkie brawa wywoływały tak popisy wokalne, jak i taneczne, te ostatnie przywołujące na myśl momentami występy człowieka – gumy. Jakie rady dla kwitnącej lubańskiej sceny kabaretowej pozostawił sam mistrz?
Dowiesz się czytając najnowszy numer "Ziemi Lubańskiej"
Z dnia: 2007-03-06, Przypisany do: Nr 5(316)