Dwa światy
Tak się przyjęło, że Boże Narodzenie w polskiej tradycji to przede wszystkim święta rodzinne, ale już czas około - noworoczny to raczej okres spotkań towarzyskich. Jak przystało na koniec roku dokonujemy wówczas różnych rozliczeń, podsumowań, co zwykle przybiera postać takich typowych długich nocnych rozmów Polaków. Po kilku głębszych języki się rozwiązują, rozum przysypia a odwaga tanieje, no i można się mimochodem dowiedzieć wielu zaskakujących rzeczy. Np. to, że w Ziemi Lubańskiej w ogóle nie ma… krytyki. Opinia ta, którą sformułował znajomy, najpierw mnie zdumiała a potem – rzecz jasna – próbowałem jej dać odpór. Nic z tego. Żadne racjonalne argumenty i przytaczane przykłady nie odnosiły skutku. Trzeba było zejść z poziomu ogólników i uprzedzeń do konkretów. Akurat pod reką był grudniowy egzemplarz ZL (nr 23), więc strona po stronie zacząłem ją z adwersarzem kartkować. Proszę, już na stronie 3 mamy artykuł zt. „Parking nieporozumień”, gdzie od strony prawnej podważano zasadność decyzji zarządcy obiektu przy lubańskiej Biedronce. Idźmy dalej. Str. 6 – mamy tu „Ratusz w pełnym blasku” w wersji władz samorządowych, ale już na str. 11 obszerny krytyczny materiał historyka sztuki na temat renowacji tego obiektu. Na tej samej stronie zamieszczone jest również wystąpienie naszego czytelnika na temat bezpieczeństwa ruchu drogowego, gdzie poddano krytyce postawę naszej policji i straży miejskiej. A na deser całe strony 14 i 15, gdzie przytoczono argumenty „za” i „przeciw” lokalizacji farm wiatrowych. Czy to mało? Tak na oko krytyka zajmuje objętość 4,5 strony całej gazety i dotyczy różnych podmiotów z naszej przestrzeni publicznej, a przecież na jej łamach muszą być realizowane także inne funkcje gazety jak choćby informacyjna, opiniotwórcza i szereg innych.
– No i jak się ma twoja opinia w relacji do faktów – zaczepnie zagadnąłem polemistę.
– Ale nie o taką krytykę mi chodzi – próbował nie tracić rezonu adwersarz. – Trzeba przypier… po nazwisku, tak zjeb… żeby gościa wkręciło w ziemię. Tu trzeba krwi… No i w tym momencie wszystko stało się jasne. Tu nie chodzi o krytykę a o zniszczenie przeciwnika. Na coś takiego nigdy się nie będziemy pisać. Proszę zatem przyjąć do wiadomości, że po pierwsze, staramy się – jak to mawiał poeta – pięknie różnić, bliżej nam w tym do np. Tygodnika Powszechnego niż do tego co wyprawia się w internecie, po drugie, pisząc nawet o trudnych sprawach pamiętamy o zasadach kultury i pięknie mowy polskiej a unikamy wulgaryzmów i epitetów, po trzecie, przestrzegamy regułę zalecaną przez medioznawców, że w społecznościach lokalnych krytykę należy skupiać na problemie czy zjawisku, stąd prawie nigdy nie powinna mieć charakteru personalnego gdyż może to prowadzić do „śmierci cywilnej” osób, i wreszcie po czwarte, dążymy do uprawiania krytyki konstruktywnej a nie krytykanctwa, zawsze chodzi nam o jakieś rozwiązanie a nie o to aby komuś tylko dołożyć. Być może kogoś takim podejściem rozczarowujemy, ale takie są nasze zasady. Jeśli komuś to nie odpowiada może pójść pod budkę z piwem czy zajrzeć na portal społecznościowy – tam zostanie usatysfakcjonowany.