Wracał wówczas przez Śląsk i Łużyce do Paryża po zawarciu pokoju w Tylży z Rosją i Prusami. W nocy z 16 na 17 lipca 1807 r. przejechał przez Lubań w drodze z Bolesławca do Zgorzelca. Był wówczas u szczytu potęgi. Cała Europa kontynentalna od Atlantyku po Bug albo znajdowała się pod jego bezpośrednimi rządami, albo uznawała jego wpływy. Jedynie Anglia nadal toczyła z Korsykaninem śmiertelną walkę, a przygotowywała się do niej Rosja.
By ją wreszcie ujarzmić cesarz ruszył w 1812 r. ze swoją Wielką Armią na wschód. Mimo tego jednak, że wojska rosyjskie zostały kilkakrotnie pobite, a dawna stolica Moskwa zajęta, Francuzi przekonali się, tak jak wcześniej i potem inni napastnicy, że państwo to ma niesamowite zdolności przetrwania i regeneracji sił. Napoleon utkwił w Moskwie, jego siły topniały, a zbliżała się zima. Zarządził więc odwrót, podczas którego świetna armia uległa prawie zupełnemu zniszczeniu. Wraz z tą klęską upadły też nadzieje Polaków na odbudowę ich państwa. W maju 1812 w drodze na wschód, a w grudniu po klęsce spiesząc się do Paryża cesarz ominął Lubań, przejeżdżając trasą Zgorzelec – Bolesławiec.
Po katastrofalnej klęsce w Rosji z 670 tys. Wielkiej Armii Napoleona I uratowało się tylko 10 % jej pierwotnego składu. Jednak były to przede wszystkim najlepsze bojowo oddziały starej gwardii. To właśnie dzięki tym dywizjom cesarz mógł sam wydostać się z Rosji. Na ich podstawie Napoleon zdołał odtworzyć nowe regimenty wiosną, wcielając do szeregów młodych rekrutów.
Na ich czele pojawił się na naszych terenach wiosną 1813 r., prowadząc znów odbudowaną Wielką Armię. Wydawało się, że szczęście znów powróciło do Napoleona, bo pobił siły rosyjsko-pruskie na terenie Saksonii pod Lützen i Budziszynem. 23 maja Francuzi zajęli Zgorzelec i wkroczyli na prawy brzeg Nysy Łużyckiej. Ich korpusy następnie skierowały się na Bolesławiec i Lubań. Podczas odwrotu wojsk prusko-rosyjskich z Saksonii przybyli po raz pierwszy do Lubania - w sobotę 22 maja o godzinie 22 - car rosyjski Aleksander I i król pruski Fryderyk Wilhelm III. Zatrzymali się tu na nocleg, po czym odjechali o godzinie 9 rano w niedzielę do Lwówka.
Na Lubań nacierały siły francuskiego IV korpusu (dowódca gen. hr. H. Bertrand (3 dywizje piechoty i brygada kawalerii). Wieczorem 23 maja gen. Bertrand rozłożył się w Jerzmankach. Rano następnego dnia przez Gozdanin i Siekierczyn ruszył do Lubania. 24 maja z Sulikowa na Lubań wyruszył też XI korpus marszałka J. Macdonalda, księcia Tarentu.
Główne uderzenie ze Zgorzelca przez Zebrzydową na Bolesławiec miało wykonać 24 maja kilka korpusów pod dowództwem marszałka M. Neya, księcia Moskwy. Za nimi podążał Napoleon ze Starą i Młodą Gwardią.
IV i XI korpus miały zając Lubań, potem nacierać na Lwówek, a w razie konieczności udzielić Neyowi pomocy w natarciu w kierunku Bolesławca. 24 maja o godz. 13 IV korpus dotarł przez Siekierczyn w pobliże Lubania. Pod miastem, być może w Zarębie, lekki opór stawił oddział rosyjski złożony z 2000 kawalerii (kozaków i ułanów) i dwóch batalionów piechoty, które zdecydowały się na odwrót po kilku wystrzałach armatnich oraz krótkiej strzelaninie. Oddziałem tym dowodził pułkownik Löwenstern. Postępowała za nim awangarda francuska złożona z piechoty i kawalerii.
Cdn.
Z dnia: 2007-07-03, Przypisany do: Nr 13(324)