Po raz pierwszy lokatorzy posesji zwrócili do burmistrza z prośbą o jego likwidację w lutym 1999 roku, na co w marcu uzyskali odpowiedź z której wynika, że budynek zostanie podłączony do kanalizacji ogólnospławnej w ramach realizacji projektu skanalizowania osiedla „Kamienna Góra”. W czerwcu 2003 roku mieszkańcy ponownie zwrócili się z prośbą o likwidację szamba. Historia się powtórzyła. Z tym tylko, że data i nazwa projektu się zmieniła. Tym razem zostali poinformowani, że włączenie nieszczęsnego szamba i podłączenie ścieków do sieci sanitarnej nastąpi w roku 2006 w ramach realizacji projektu „IV etap budowy instalacji sanitarnej Kamienna Góra”. Jest połowa roku 2007 a sprawa ani na krok -zdaniem mieszkańców - nie posunęła się do przodu. Na ostatniej sesji radny Jan Baniak reprezentujący tę dzielnicę złożył oficjalne zapytanie w tej kwestii.
- Szambo jest zlokalizowane w bezpośredniej bliskości ściany budynku a ponadto usytuowane jest tuż przy wejściu do niego – argumentował radny. – Poza likwidacją nie istnieje żadna inna możliwość rozwiązania problemu.
Przez lata – w wyniku przesiąkania przez nieszczelne ściany szamba płynnych fekalii - stałej degradacji ulegały mury parteru budynku. Teraz gołym okiem widać, że zniszczenie posuwa się coraz wyżej.
- Pokrywa szamba jest popękana, wypadają cegły, powstają otwory, co grozi przechodzącym tędy ludziom wpadnięciem do niego – skarży się mieszkanka budynku Mirella Stępkowska. – A do tego wydobywa się stąd niesamowity fetor uniemożliwiający normalne funkcjonowanie. A ja mam to nieszczęście, że ściany mojego mieszkania i okna znajdują się w bezpośrednim sąsiedztwie. Fekalia po prostu przeciekają do środka. A do tego wokół budynku rozmieszczonych jest kilka kanałów przelewowych, z których pokrywy amatorzy złomu wciąż kradną. W budynku są dzieci i aż strach pomyśleć, co może się stać. To nie wszystko. Spalony w wyniku ubiegłorocznego pożaru dach został naprawiony mało profesjonalnie i skutki już widać. Tylko patrzeć jak budynek się rozleci.
Mieszkańcy czując się bezradni zwrócili się do swojego przedstawiciela w radzie mając nadzieję, że okaże się na tyle skuteczny, że wreszcie przestaną być ignorowani.
- Ja mieszkam wyżej, ale i do mnie smrody docierają – twierdzi Zofia Szewczyk. – Chciałabym, aby wreszcie coś zrobiono z tym szambem. Nawet gdybym musiała płacić więcej.
Nie jest to jednak jedyny problem mieszkańców Armii Krajowej 25. Czują się zapomniani.
- Nikt o nas nie dba. Utoniemy tu w brudzie i śmieciach – mówi inny mieszkaniec budynku Leszek Zembrzuski. – Niegdyś stały tu dwa duże pojemniki na odpady. A teraz jeden i jakieś pomniejsze. Już po dwóch dniach są pełne, a wywożone raz w tygodniu.
Trzeba przyznać, że nawet w czasie chłodów smród jaki unosi się przy posesji jest nieznośny a co dopiero będzie jak nadejdą upały? A mieszkańcy muszą tu żyć.
Z dnia: 2007-06-05, Przypisany do: Nr 11(322)