Stamtąd przychodziły nie tylko istotne decyzje zarządzające, ale również nowe trendy w budownictwie, kulturze i muzyce. Z tej epoki mamy na Śląsku wiele pięknych i odważnych architektonicznie budynków. Do perełek bez wątpienia należą: zespół klasztorny w Krzeszowie czy też aula Leopoldina na Uniwersytecie Wrocławskim. Powstawały też wspaniałe pałace i rezydencje szlacheckie. Rozwijały się również miasta.
Wraz z nowymi trendami pojawili się też cesarscy urzędnicy i państwowe kancelarie, wkraczające w życie pojedynczego człowieka. Miłościwie panujący Habsburg nie szukał osobistego kontaktu z poddanymi, nigdy też nie pojawił się na nowej ziemi, natomiast wprowadził swoją biurokrację.
Mieszkańcy Olszyny i okolicy na prawo od Kwisy nie odczuli jednak bezpośrednio rządów habsburskich urzędników, gdyż od 1319 roku książę Henryk Jaworski, aby potwierdzić swoje prawa do Górnych Łużyc odwiedził w drodze do Lubania Olszynę, przekazał okoliczne tereny w lenno rodzinie von Uechtritz, która posiadając i rządząc faktycznie sprawowała swoją władzę. Nowe jednak nadchodziło. Kościółek w Olszynie, istniejący już wówczas od ponad 200 lat, zachował swój średniowieczny charakter z charakterystycznymi trzema wąskimi oknami od strony wschodniej, zwieńczonych ostrołukiem. Podobnie we wnętrzu spotykamy do dziś te charakterystyczne dla tego okresu zwieńczenia. W okresie późniejszym wieża otrzymała na wyższym piętrze profilowany pilaster i barokową kopułę. Z tego okresu pochodzi znajdujący się nad wejściem portal. Początkowo kościółek był filią probostwa w Gryfowie, jednak od 1523 roku na całe 130 lat znalazł się w rękach ewangelików. Z tego też czasu (1614 r.) pochodzi kasetonowy sufit z figurami apostołów.
Od 1517 roku, kiedy to Marcin Luter zaprezentował swoje tezy, szybko dotarły one do Zgorzelca. Religijne namiętności brały górę nad lokalnymi i narodowymi interesami. Na Śląsk nauka Lutra przeniosła się niezwykle szybko. Olszyński proboszcz, Vinzenz Wonsch, od 1521 roku znajdował się już w Gryfowie, a do gminy olszyńskiej wkroczył protestantyzm. Ciekawe, iż w kronikach gryfowskich znajduje się zapis z 1523 roku wzmiankujący, że Vinzent Wonsch był żonaty i głosił nowinkarską naukę. W 1531 roku zmarł pierwszy ewangelicki duchowny i panowie patronatu kościelnego wybrali na jego miejsce pastora z Lwówka, Petera Knothe. On i jego syn Samuel pełnili swoją posługę w Olszynie do roku 1613. Na krótko posługę pełnił Jacob Riccius, a następnie Damian Böttner. W końcu Wiedeń dostrzegł to, co już stało się faktem i w 1608 roku cesarz austriacki łaskawie potwierdził pismem, iż protestantyzm i katolicyzm mogą funkcjonować obok siebie na równych prawach. Czy rzeczywiście tak było?
Habsburgowie, znajdując się w XVI wieku w permanentnym konflikcie z Turcją, potrzebowali na prowadzenie wojny żołnierzy i pieniędzy. Oczywiście ściągali je z podległych sobie terenów. Ciekawy zapisek znajduje się w kronice pastorów Weinerta i Günzela z Kościelnika, spisanej w latach 1769-1811, w której piszą, że kiedy w 1534 roku cesarz Ferdynand zaciągnął u podwładnych pożyczkę w wysokości 8.000 marek, na Kościelnik przypadło 15 marek i 30 srebrnych groszy, którą to kwotę cesarz zobowiązał się zwrócić. Zwrotu nie było, a trzy lata później na kolejną kampanię nałożono na wieś podatek naliczany od wartości wsi. W 1593 roku w związku z zagrożeniem tureckim we wszystkich miastach i wsiach, w tym i w Olszynie, odczytano dekret cesarski zabraniający gier i zabaw i nakazujący odprawienie błagalnych nabożeństw. Z okolicznych posiadłości wyruszyły w kierunku Zgorzelca zbrojne oddziały. Rekrutów z Kościelnika i Jałowca poprowadził rotmistrz Hermann von Salza. Olszyński oddział wystawiły za pieniądze von Uechtritzów Olszyna, Grodnica i Bożkowice.
Przeciwieństwa i niesnaski pomiędzy katolikami i protestantami powoli nasilały się. W 1618 roku doszło już do otwartej konfrontacji. Rok później umarł czeski król Maciej Korwin, a nowy król Ferdynand, niechętny przechodzeniu swoich śląskich poddanych na nową wiarę, postanowił siłą zaprowadzić katolicyzm. W tym też roku wybuchła wojna trzydziestoletnia. Przemarsze wojsk i ich utrzymanie powodowały zniszczenia i zubożenie. Rabunki kościołów i majątków parafialnych nie należały do rzadkości. Światynie zamieniano na stajnie. W księgach metrykalnych Nawojowa Łużyckiego za lata 1631-1632 nie zanotowano żadnego narodzenia, w Zarębie podobnie w latach 1639-1648!
Na terenie Olszyny i przyległych wsi pojawili się dragoni księcia Karola Lichtensteina, grożąc śmiercią wszystkim tym, którzy odmawiali przyjęcia kartek do spowiedzi. Mieszkańcy musieli składać wyznanie wiary, w którym musieli zaprzeczyć przyjętej nowej wierze. Niektórzy, aby ocalić życie, zmuszeni byli do wyznania wiary. Do tego dochodziły przemieszczające i stacjonujące w okolicy oddziały zdziczałego żołdactwa. Początkowo były to wojska Wallensteina, a od 1632 roku Szwedzi. Rabowali domy, gwałcili kobiety, nie przepuszczając nawet staruszkom. Mordy były na porządku dziennym.
O sytuacji na wsi niech świadczy zapis przeoryszy lubańskiego klasztoru Magdalenek Heleny Kathmann von Maurugk, żałującej swoich biednych poddanych, którzy niczego nie sieją i nie zbierają. Panował już głód, szczególnie w Rudzicy, gdzie jak pisze „Żadne źdźbło więcej na polu nie stało. Henryków (czyt. dobra henrykowskie) w 1642 roku był zrabowany, a ludzie umierali z głodu. Kiedy to pójdzie tak dalej pójdziemy wszyscy na dno. Poddani uciekają, nie ma dochodów, od dwóch lat nie otrzymujemy daniny i ziarna od poddanych. Tego tygodnia zabrano bydło ze wszystkich wsi, a ludzi mordowano”.
Im dłużej trwały działania wojenne, tym większe stawały się obciążenia lokalnej ludności. W zapiskach na 1630 rok podano, że ludność Olszyny jest na tyle zdziesiątkowana, że wójt nie jest konieczny. Sprawozdanie z 1644 roku informuje, iż w miejscowości nie ma już zwierząt pociągowych. Z tego też czasu pochodzą szubienice na Kamiennej Górze, od strony Grodnicy, na których wieszano wilki, aby uchronić wieś przed ich licznymi watahami. Na domiar złego rozszalała się zaraza dziesiątkująca pozostałych przy życiu mieszkańców. Kto mógł uciekał. Legenda podawała, iż pozostał jedynie grabarz. Dla upamiętnienia tego nieszczęścia w niszy na zachodniej ścianie kościoła postawiono figurę grabarza.
Kiedy w 1648 roku zabiły pokojowe dzwony na terenie Śląska brakowało 1/3 ludności. W Olszynie i okolicznych wsiach straty były jeszcze większe. Stopniowo wracali starzy mieszkańcy, przybywali też nowi, życie szybko normalizowało się. Wcześniej, od 1635 roku, miejscowości na lewym brzegu Kwisy znalazły się pod panowaniem saskim, co utrwaliło na tych terenach protestantyzm. Olszyna pozostała pod władzą katolickich Habsburgów.
Po zakończeniu wojny trzydziestoletniej w 1648 roku luteranie zamieszkujący Śląsk na pograniczu Kwisy zostali pozbawieni swobody wyznaniowej i zmuszeni do odwiedzania kościołów granicznych w Biedrzychowicach, Dolnej Wieży i Jałowcu. Za udział w nabożeństwach i naukach groziły wysokie grzywny, ale nie odstraszały one olszyńskich protestantów. Wcześniej, 6 kwietnia 1654 roku, w drugi dzień Świąt Wielkanocnych, pastor Böttner jak zwykle odprawił w Olszynie nabożeństwo i wygłosił kazanie, kiedy to do kościoła dotarła wiadomość, że w drodze jest nakaz zamknięcia kościoła.
Rzeczywiście, w godzinach popołudniowych wjechała do Olszyny kolumna wozów i zatrzymała się przed kościołem. Jako pierwszy wysiadł kanonik Sebastian Rostock z Wrocławia i polecił przywołać pana patronatu. Kiedy Wilhelm von Uechtritz przybył przed kościół, pastor Böttner pokazał mu przeczytany wcześniej nakaz cesarski nakazujący przekazanie probostw i kościołów w ręce kapłanów rzymskokatolickich oraz usunięcie luterańskich kaznodziei. W ten sposób zwrócono katolikom olszyński kościół, ustanawiając proboszczem ojca Michaela Adolphusa z Gryfowa. Nie odważył się on jednak na zamieszkanie w Olszynie. Sytuacja ewangelików zmieniła się dopiero w 1707 roku po pokoju w Altranstädt, kiedy pomiędzy królem szwedzkim Karolem XII a cesarzem austriackim Józefem I zawarta została konwencja gwarantująca zwrot ewangelikom wszystkich kościołów zabranych po pokoju westfalskim i wybudowanie sześciu „kościołów łaski”, ale... to już inna historia.
Zbigniew Madurowicz
Z dnia: 2010-10-06, Przypisany do: Nr 19(402)