* Panie prezesie pozwoli Pan, że zadam zawsze aktualne pytanie, jaka jest sytuacja ŁCM w 2010 roku?
Krzysztof Konopka: Dziękuję za to pytanie. Czy coś się zmienia w sytuacji szpitala? Myślę że dużo aczkolwiek trudno mi o tym mówić, aby nie przypisano mi grzechu pychy. Wolę zawsze gdy traktują o tym nasi pacjenci, to dla nas największa satysfakcja kiedy mówią dobrze. Są też niezadowoleni, ale pracujemy nad tym aby zmieniać siebie, nasz personel, nastawienie do stawianych zadań, wszak zawsze za skomplikowanymi jednostkami chorobowymi kryją się zwykli ludzie złamani bólem, zmęczeni, rozżaleni oczekujący odrobiny serca, i pomocy.
Udało się sporo. Bardzo ciężko było w 2007 roku. Kiedy w kwietniu 2007 roku podjąłem się zadania kierowania spółką, kontrakt z NFZ opiewał na kwotę 14 mln zł. Pod koniec 2008 roku, dzięki zaangażowaniu całego personelu, udało się osiągnąć kwotę 25 mln zł. Dzisiaj pomimo kryzysu i obcięcia kontraktów przez NFZ to ciągle kwota ponad 22 mln zł. Realizujemy zadania na bardzo wysokim poziomie, spłaciliśmy wszystkie uprzednie zadłużenia, pokryliśmy stratę z lat ubiegłych i wypracowaliśmy zysk już za 2008 rok w kwocie 1.680.000,00 zł netto, a jednocześnie udało się wypłacić ponad 600 tys. zł premii z zysku dla załogi. Za 2009 rok zysk netto był mniejszy bo wyniósł tylko 499.449,98 zł, za to udało się również wypłacić ponad 500 tys. zł premii ze szczególnym uwzględnieniem średniego personelu medycznego. Średnia płaca w grupach pielęgniarek i położnych przez te 3 lata wzrosła o 552 zł. Mamy świadomość, że to zbyt mało ale na tyle było szpital stać. Myślimy, że proces ten będzie kontynuowany w przyszłych latach. W okresie tym inwestowaliśmy również w wyższy personel medyczny. Udało się nam pozyskać kilku lekarzy z tytułami naukowymi i wieloletnim doświadczeniem, m.in. świetnego ortopedę dr n med. Bogusława Ławickiego, onkologa dr. n. med. Marka Pudełkę, ginekologa dr. n. med. Maruda Rahmana i wielu innych świetnych specjalistów w swoich dziedzinach jak ordynatora chirurgii lek. med. Jana Ośkę, wcześniej wieloletniego ordynatora Oddziału Chirurgii w Bolesławcu, ginekologów lek. med. Mariusza Bartkowiaka i lek. med. Dariusza Chomę, poprzednio kierujących Oddziałem Ginekologii i Położnictwa w Bolesławcu, specjalistów w zakresie wszczepu endoprotezy stawu biodrowego lek. med. Krzysztofa Uszyńskiego, czy choćby młodego świetnie zapowiadającego się fachowca od endoprotez stawu kolanowego lek. med. Tomasza Juzwenkę. Bez wyposażenia w sprzęt nie mogliby oni podjąć się najtrudniejszych wyzwań, zadbaliśmy i o to. Na przestrzeni trzech lat pozyskaliśmy sprzęt za łączną kwotę prawie 6 mln zł. Ułatwia to bardzo osiągnięcie zakładanych wyników, wszak dziennie w
ŁCM wykonuje się obecnie około 12 operacji, to średnio cztery zabiegi na jednej sali operacyjnej. Są miesiące, że wykonujemy około 20 wszczepów endoprotez miesięcznie, a przecież jest jeszcze urazówka.
* Co wobec tego budzi Pana troskę skoro jest kadra i sprzęt?
- Sprzętu jest ciągle mało, bardzo potrzebny jest nowoczesny tomograf, bowiem trafna i szybka diagnoza bez nowoczesnego sprzętu jest prawie niemożliwa. Trwają rozmowy z potencjalnymi inwestorami, ale kryzys ogólnokrajowy i zmiana finansowania przez NFZ zniechęciły, mam nadzieję chwilowo, zainteresowanych świadczeniodawców. Myślę, że uda się tę inwestycję sfinansować może w 2011 roku.
* Nic Pan nie mówi o inwestycjach, a przecież gdzie nie spojrzeć rusztowania, siatki, taczki itp.?
- Mówiłem już dużo, teraz przyszedł czas na działanie. Rozstrzygnęliśmy przetarg na kompleksową termomodernizację, pozyskaliśmy fundusze z Banku Gospodarstwa Krajowego z Mechanizmów Norweskich, a także kredyt z Banku Ochrony Środowiska. Dodaliśmy do tego własne środki prawie 800 tys. zł i inwestujemy w ochronę środowiska. My będziemy oszczędzać na emisji zanieczyszczeń do atmosfery poprzez zmniejszenie poboru ciepła, a da nam to wymierny efekt prawie 360 tys. zł zaoszczędzonych środków w skali roku, które będziemy mogli przeznaczyć na kolejne inwestycje, wszak czeka nas remont i modernizacja bloku operacyjnego.
Te inwestycje z kolei otworzą nam szansę na kontrakty z komercyjnymi kasami chorych zza południowej i zachodniej granicy. Wiele procedur robimy dużo taniej, a nawet w lepszych standardach. Myślę, że to przyszłość nie bardzo odległa, już mamy zainteresowane ośrodki, rozmowy o współpracy trwają.
* Czego Panu życzyć?
- Spokoju i pomyślności tego nam potrzeba, a wierzę, że szpital ma przed sobą bardzo dobrą przyszłość. Mieszkańcy znajdą u nas opiekę i pomoc, a my ich wdzięczny uśmiech. Słowa podzięki i otuchy są najlepszą nagrodą. No i oczywiście przydałoby się więcej środków z NFZ. W 2009 roku wydaliśmy bowiem ponad 700 tys. zł na procedury, za które nikt nie zapłacił, a przecież leczyliśmy potrzebujących pomocy chorych ludzi. Pewnie wynik finansowy spółki byłby o 700 tys. zł lepszy, ale przecież nie wszystko można mierzyć pieniędzmi, tak zawsze powtarza Starosta Czarnecki: „Jesteście po to żeby leczyć ludzi, zysk zostawcie fabrykom”. Trzymany się tej dewizy i mamy świadomość, że te pieniądze zostały dobrze spożytkowane, wydaliśmy je na ratowanie zdrowia chorych ludzi i to właśnie liczy się najbardziej.
* Dziękujemy za rozmowę.
Z dnia: 2010-05-26, Przypisany do: Nr 10(393)