W Aldiku sobota 17 października była dniem jak co dzień. Ruch w sklepie – jak to w weekend - trochę większy. Ponieważ na zmianie pracują tylko dwie osoby, które muszą towar wykładać, pilnować go i kasować, ich uwaga jest każdego dnia napięta do granic możliwości. W końcu to one ostatecznie ponosić będą konsekwencje braków wynikających z pomyłki bądź kradzieży. W sklepie tego popołudnia było około trzydziestu klientów. W którymś momencie do kasy podszedł około trzydziestoletni mężczyzna, który do skasowania podał tylko piwo. Tknięta – jak sama mówi - jakimś impulsem pracownica marketu poprosiła go o pokazanie zawartości plecaka. Zajrzała. Okazało się, że ma tam równiutko poukładane ponad dwadzieścia ogromnych czekolad. W tym momencie złodziej wykręcił jej dłoń, złapał plecak i rzucił się do ucieczki. Wszystkich sparaliżowało, łącznie z kasjerką. Wszystkich, oprócz jednego – Janusza Nowakowskiego, który niewiele myśląc podążył w pościg za złodziejem. W tym momencie na horyzoncie pojawił się samochód straży miejskiej...
Więcej czytaj w drukowanym wydaniu Ziemi Lubańskiej
Z dnia: 2009-11-03, Przypisany do: Nr 21(380)