Pan Henryk – mieszkaniec pobliskiej wsi - odkąd 10 lat temu zmarła jego małżonka mieszka sam. Przez te lata codziennie krzątał się po mieszkaniu, szukał zajęcia, bo nie potrafił nic nie robić. A gdy dopadała go melancholia przesiadywał dniami na ławce. Zajmowały go jedynie kolejne wizyty u lekarza - bo jak sam twierdzi - siedząc w czterech ścianach domu człowiek doszukuje się w sobie coraz to nowych oznak chorób.
- Zaczęła mnie przerażać ta pustka, z dnia na dzień stawałem się coraz bardziej zamknięty nawet dla sąsiadów – opowiada ze skupieniem pan Henryk. – A dzieci mieszkają daleko i odwiedzały mnie tylko od święta.
Życie naszego rozmówcy zmieniło się raptownie, kiedy przypadkiem w Lubaniu spotkał kolegę z dawnych czasów. Okazało się, że i on jest wdowcem od kilku lat. Panowie postanowili się spotkać i powspominać dawne czasy...
Więcej czytaj w drukowanym wydaniu Ziemi Lubańskiej
Z dnia: 2008-11-04, Przypisany do: Nr 21(356)