
DZIECIŃSTWO
Urodziłam się 21 marca 1936 r. na Podolu, we wsi Głęboczek, pow. Borszczów, woj. Tarnopol. Przodkowie moi od wielu pokoleń zajmowali się rolnictwem. Praca była ciężka, ale ziemia urodzajna, a ludzie bardzo pracowici. Każdą pracę wykonywali bardzo dokładnie. Na polu nie mógł pozostać ani jeden kłosek zboża. Każdą pracę zaczynano i kończono znakiem Krzyża Świętego. Przechodzący ludzie witali pracującego rolnika słowami: „Szczęść Boże”. On odpowiadał „Bóg zapłać”. Każdą odrobinę chleba, która spadła na ziemię, całowano z uszanowaniem. Przed pokrojeniem chleba również czyniono nożem znak Krzyża Świętego. W domach naszych rodzin uczono patriotyzmu, miłości i szacunku dla starszych. Mój Dziadek ze strony Mamy - Mikołaj Kwiczak uczestniczył w I Wojnie Światowej. Po powrocie z wojny zmarł, zostawiając troje nieletnich dzieci; Weronika (ur.1910), Ludwik (ur.1912) i Józefa (ur.1914). Babcia Rozalia, z domu Marcinków, sama wykonywała wszystkie prace na roli. W domu panowała żelazna dyscyplina. Była bardzo wymagająca od siebie i od innych. Kiedy dzieci trochę podrosły, też ciężko pracowały. Wszystkiego się nauczyły. To im się przydało w późniejszym życiu. Każde gospodarstwo rolne było samowystarczalne. Produkowało zdrową żywność dla ludzi i zwierząt. Uprawiano żyto, pszenicę, owies, jęczmień, grykę, ziemniaki, fasolę, kapustę, ogórki, buraki, koniczynę, kukurydzę i dynię. Siano również konopie, z których nasiona przetwarzano na olej, a włókna na płótno, z których szyto bieliznę i ubrania.
Więcej w bieżącym numerze.