Łukasz Lisiowski: Od kiedy zacząłeś swoją przygodę z mixowaniem muzyki?
Hazel: Zaczęło się od zapisania na kurs dla dj-ów. Wcześniej grałem w mniejszych klubach na zwykłych odtwarzaczach Technicsa. Wtedy mieliśmy już profesjonalny sprzęt i wydawało mi się, że za wiele nie nauczę się na kursie. Tylko przypadek sprawił, że w ogóle się tam znalazłem. Koledze, który ukończył pierwszą część zabrakło funduszy na dokończenie i wtedy wpadłem na pomysł wyrobienia sobie „papierku”.
* Który moment uważasz za kluczowy w rozwoju swojej kariery?
- To były pierwsze starty na mistrzostwach Polski oraz Europy, wtedy zacząłem się wtapiać w rynek muzyczny. Na targach we Wrocławiu rozpoczęła się moja współpraca z pionierem. To działo się bardzo szybko. W czerwcu zagrałem pierwszą mixowaną imprezę, a już po 3 miesiącach zostałem mistrzem Polski. Właśnie ten czas i rozpoczęcie współpracy uważam za kluczowe.
* W 2001 roku zostałeś wicemistrzem Europy co pozwoliło otworzyć ci drogę do dalszej kariery. Jak wyglądał konkurs?
- Po mistrzostwach zdobyłem rozgłos. Gazety branżowe zaczęły pisać o sukcesie. Nie chcę mówić o szczegółach, impreza odbywała się w Niemczech i wygrał Niemiec. Turniej odbywał się w kilku etapach. Swoje mixy demonstracyjne wysłało ok. 200 zainteresowanych, później zostało wyłonionych 80 osób w drodze eliminacji podzielonych na kilka imprez (ok.6). Na każdej z nich startowało kilku dj-ów, wygrany awansował do półfinałów. Ja nastawiłem się na pokazanie umiejętności technicznych, wyciągnięcia ze sprzętu maximum możliwości. W finale spotkało się 5 dj, którzy zaprezentowali swój program 15-minutowy i jury wybrało Niemca.
* Znany jesteś z tego, że podczas koncertów zabawiasz imprezowiczów śmiesznymi historyjkami oraz wierszykami. Skąd bierzesz pomysły na nowe teksty?
- Nie jest tak, że ja zabawiam, wymyślam zabawne historyjki. Pewnego razu na imprezie ktoś przyniósł mi kartkę ze śmieszną historyjką, ja przerobiłem ją po swojemu. Tak w ogóle nie wiedziałem, że ten set jest nagrywany, ktoś to puścił do internetu i się okazało, że to był strzał w dziesiątkę. Teraz, gdy bywam w różnych zakątkach naszego kraju, zawsze ktoś podchodzi i prosi abym opowiedział jakąś „firmową” historyjkę. Ale muszę przyznać, że w tych prostych, zabawnych tekstach jest jakaś moc, dzięki której nawet bardziej ambitne produkcje zostają zapamiętane i są rozpoznawalne.
* Jesteś po szkole muzycznej, razem z bratem Jackiem tworzycie duet, podczas którego na imprezach gracie na żywo na instrumentach muzycznych. Na których z nich lubisz grać najbardziej?
- Jestem po 13 latach nauki gry na pianinie oraz 9 gry na klarnecie. Podczas prób na tym pierwszym instrumencie czuję się zdecydowanie lepiej. Klarnet ma podobny układ ustawienia palców jak saksofon, na którym gra bardziej mnie fascynuje, ale chodząc do dwóch szkół na raz oraz robiąc karierę dj-ską musiałem niestety zrezygnować z jednej z rzeczy i tu wybór padł na klarnet.
* Praktyki nabyte w szkole muzycznej pomogły ci w rozwoju twojej kariery?
- Bardzo pomogły w przygotowaniu i załapaniu szybciej tego mixowania. W szkole przedmioty typu rytmika, kształcenie słuchu to były podstawowe zajęcia, więc myślę - trafiając na kurs dj – dlatego tak szybko udało mi się tego nauczyć niż innym.
* Który z artystów grających wspólnie z tobą, zrobił na tobie największe wrażenie?
- Tego naprawdę jest sporo. Ja najbardziej zapamiętałem występ w klubie planeta w Warszawie Mr Ex i Mr Y, czyli Westbam i Aficka Islam. Przez prezentowane umiejętności skreczowania pamiętam stałem i nie do końca wiedziałem o co chodzi. W tamtych czasach to zrobiło na mnie największe wrażenie.
* Jak ci się podobał pobyt w Olszynie? Publiczność dopisała?
- Publiczność dopisała, impreza wypadła super. Jadąc do was nie przewidywałem wielkich rewelacji – myślę mała mieścina, czego tu się można spodziewać. Ale od razu po przybyciu byłem mile zaskoczony. Naprawdę bardzo. Dla mnie najważniejsi są ludzie, klimat imprezy. W Olszynie to wszystko zastałem.
* Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Łukasz Lisiowski
Z dnia: 2011-08-24, Przypisany do: Nr 16(423)