Cuchnący, najczęściej podchmieleni, szarzy ludzie bez własności, bez tożsamości, bez niczego. Właśnie tak postrzegane są osoby nie mające dachu nad głową. Jesień i zima to pory roku, kiedy o zjawisku bezdomności mówi się częściej z uwagi na zagrożenie dla zdrowia a nawet życia ludzi nim dotkniętych.
Lubania problem ten także nie ominął. Wprawdzie nie mówimy tu o zjawisku masowej bezdomności ale dzisiaj wiadomo o sześciu osobach, które nie mają dachu nad głową. Za dom służy im wagon lub magazyn. Choć jak podkreśla dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lubaniu Beata Jurak, jest to liczba bardzo płynna. Z dnia na dzień zmniejsza się, zwiększa, po prostu bywa różnie.
- My tak naprawdę zaczynamy działania zmierzające do pomocy bezdomnym już we wrześniu – mówi dyrektor MOPS w Lubaniu. – Przede wszystkim ujawniamy takie osoby a następnie docieramy do nich przekonując, aby chociaż na okres zimy zechciały zamieszkać w schroniskach. Bez ich zgody jesteśmy bezradni. W tym roku udało nam się to w stosunku do czterech osób. Przebywają teraz w domu Brata Alberta w Leśnej.
Pozostali bezdomni, którzy na zamieszkanie w schronisku nie chcą się zgodzić, pochodzą z różnych stron. Jeden przyjechał do Lubania z okolic Nowogrodźca, drugi spod Bogatyni a dwaj panowie są lubanianami. W stosunku do jednej z tych osób MOPS podjął działania aby umieścić ją na leczeniu odwykowym i prawdopodobnie dojdzie to do skutku. Wśród naszych bezdomnych jest też człowiek, który wiele lat temu wybrał taki styl życia i jest mu niestety nadal wierny.
- Trzeba powiedzieć, że bezdomni, którzy odmówili zamieszkania w schronisku, to są ludzie z problemem alkoholowym - kontynuuje Beata Jurak. – A tam pod tym względem panuje ostra dyscyplina. Bywa tak, że nawet jeśli ktoś już tam trafia, to po kilku dniach za złamanie regulaminu zostaje wyrzucony bo nie daje sobie rady z abstynencją. Co nie znaczy, że za kilka dni nie może tu wrócić. Zdarza się, że takie osoby ponownie tu trafiają i są na tyle zdeterminowane, że bardzo starają się nie pić. Ale jeśli to jest choroba alkoholowa i w dodatku nie leczona trudno mieć nadzieję, że sobie poradzą. Więc znów lądują na bruku a dobrowolnie leczeniu poddać się nie chcą. Ale przecież nie jest to ich wina, taka jest istota choroby. Trzeba więc także i im w miarę możliwości pomóc. Dlatego wspólnie z burmistrzem apelujemy do mieszkańców, aby jeśli komuś było wiadomo o osobach bezdomnych, skontaktowali się z nami, bądź z urzędem miasta lub też ze strażą miejską. Zawsze wówczas podejmiemy interwencję. Zapewniam, że żaden z sygnałów nie zostanie zignorowany. Tak niewiele trzeba a można komuś uratować życie – apeluje dyrektor MOPS w Lubaniu.
Wśród osób bezdomnych przebywających na terenie Lubania dotychczas nie było żadnej kobiety. Jest wprawdzie jedna, która prawdopodobnie lubi ten styl życia - lub jednego z koczujących tam panów - ale tak naprawdę jest ona właścicielką mieszkania i nie musiałaby nocować w wagonie. A tam dość często można ją spotkać. Takiego jednak wyboru dokonała sama. Inną ciekawą postacią jest dwudziestotrzylatek, który - jak twierdzi - nie może iść do schroniska bo ma psa, którego nie zostawi na poniewierkę. Inny z kolei pan z okolic Lubania meldunek w dowodzie jak najbardziej posiada, tylko… domu już nie. Jakiś czas temu spłonął doszczętnie skazując owego człowieka na bezdomność. Dużą rolę w ujawnianiu osób koczujących w różnych miejscach Lubania odgrywa straż miejska. W głównej mierze to ona ujawnia osoby pozbawione domu. Jednak ani straż miejska, ani pracownicy MOPS nie są sami w stanie odnaleźć wszystkich, którzy nie chcą być odnalezieni. Może zatem tym służbom warto pomóc? Żyją przecież wśród nas ludzie bezdomni, którzy – o paradoksie - choć czasem nie chcą to jednak potrzebują pomocy. I to bardzo. A gdy nadejdzie zima i mrozy ich życie może być zagrożone. Nie bądźmy obojętni.
Z dnia: 2008-12-03, Przypisany do: Nr 23(358)