W pierwszej połowie maja na zlecenie Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych dokonana została wycinka kilku młodych – zaledwie stuletnich – dębów. Nie były one ani chore, ani rosnące zbyt blisko nagrobków, a widok pni i korzeni nie wskazuje na to, by drzewa te w jakikolwiek sposób naruszały strukturę mieszczących się tam mogił. Na domiar złego – jak poinformowała nas czytelniczka – proceder dokonano w okresie, w którym pod żadnym pozorem nie wolno wycinać zadrzewień ze względu na trwający już od 15 kwietnia aż do jesieni okres lęgowy ptaków. Jest to jednoznaczny przepis, który nie podlega uchyleniu. Komu przeszkadzały zdrowe drzewa i kto najwięcej zyska na wycince?
- Te drzewa karczujemy dlatego, że dwa lata temu Nadleśnictwo Świeradów wycięło las, ciągnący się od stawów na tzw. resztówce aż po sam cmentarz, i dokonało nowych nasadzeń – mówi prezes PUK Mieczysław Bajda. - W efekcie pozostał rząd drzew znajdujący się w obrębie cmentarza, które stojąc na wzgórzu są wystawione na silne wiatry i grożą ludziom oraz znajdującym się tam grobom.
Niestety, na jednym z pni zrobiono palenisko, inny zaś potraktowano przez środek siekierą, by wyglądał na chory. Dowiedzieliśmy się również od prezesa Mieczysława Bajdy, że nawet jeśli znajdowały się na tych dębach gniazda ptaków, to i tak by je wycięto. Taka deklaracja musi budzić niepokój. Prezes PUK tłumaczy decyzję o wycięciu dębów zagrożeniem nie tylko dla odwiedzających groby, ale i dla kaplicy cmentarnej znajdującej się nieopodal. Trudno jednak znaleźć usprawiedliwienie dla wycinki drzew młodych, zdrowych od korzenia w górę i do tego w okresie, w którym nie powinny być wycinane. Jest to tym bardziej zaskakujące, że cmentarz w Olszynie jest ubezpieczony w razie jakiegoś wypadku. Odmiennego zdania na temat stanu wyciętych dębów jest Agnieszka Wierzbicka - kierownik Regionalnego Centrum Edukacji Ekologicznej w Lubaniu.
- Od kilku lat dochodzą do nas głosy, że w Olszynie wydało się wojnę drzewom i spokojnie wycina się drzewostan. Natomiast to co dzieje się na starym olszyńskim cmentarzu, to jest pozyskiwanie drewna najłatwiejszym sposobem, nie mówiąc już o tym, że teren ten wygląda na okropnie zaniedbany – mówi Agnieszka Wierzbicka. - Faktem jest, że opiekunowie cmentarzy nie lubią drzew, szczególnie liściastych. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że przy upalnej pogodzie na cmentarzu unosi się jeden wielki trupi zapach i idąc w takim czasie na nekropolię wdychają to, co się wydobywa z grobów. Gdyby nie drzewa, to nie wytrzymaliby na nim ani chwili.
Innym jeszcze atutem za podtrzymaniem zieleni i to nie tylko na cmentarzach, ale także w miastach jest jej walor zdrowotny. Badania potwierdzają, że zieleń miejska poprawia zdrowotność mieszkańców. Stąd najczęściej ludzie mieszkający na wsi żyją dłużej i są zdrowsi. Z tego także chyba niewielu ludzi zdaje sobie sprawę. Jak mówi Agnieszka Wierzbicka – na olszyńskim cmentarzu nie było takiej potrzeby, by wycinać w pień tych kilka dębów. Trzeba było natomiast zlikwidować krzaki i dzikie śmietnisko, które tam od lat zalega. Komuś jednak bardzo zależało na tym, by karczować drzewostan właśnie teraz – tylko dlaczego? To pozostanie tajemnicą. Tymczasem wstrzymano wycinkę aż do jesieni. Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych planuje oczyścić teren aż do końca, by – jak twierdzi prezes Mieczysław Bajda – cmentarz był bezpieczniejszy dla ludzi.
Więcej o wydarzeniach w regionie czytaj w drukowanym wydaniu "Ziemi Lubańskiej"
Z dnia: 2008-05-20, Przypisany do: Nr 10(345)