Partia rządzi, partia radzi
Zabrał mi paszport, kazał wyjść z pomieszczenia i czekać. To, że wylądowałam na Kubie, nie oznacza, że zostanę do niej wpuszczona. ”Seniora, tędy proszę” – rzuca urzędnik, nawet na mnie nie patrząc. Seniora? Podoba mi się, bo w Azji przecież przez siedem miesięcy byłam Madame. Czas na nieuroczyste pasowanie, nadanie mi tytułu I pozycji w hierarchii. Jest to kontrola osobista, którą przeprowadza urzędnik w imię Komunistycznej Partii Kuby. A że kraj ten rządzi się jednopartyjnie, mój turystyczny los jest w jego łaskawych rękach. No to teraz się zacznie. Podobno wymagana jest rezerwacja hoteli. Czego nie mam. W kraju o takim ustroju politycznym lepiej nie chwalić się inteligencją, nie walczyć na argumenty, wiec wyciągam od razu asa z rękawa – mój wdzięk osobisty. Spokojnie odpowiadam na pytanie, co chwilę przerzucając blond końcówki z jednego ramienia na drugie. ”O, profesora” – słowo nauczyciel wypowiedziane z jego ust zadziałało jak hasło do drzwi zamykanych na kod. Przynajmniej tyle dobrego z ukończenia tegoż kierunku. Pierwszy etap toru z przeszkodami zaliczony.
Więcej w bieżącym numerze ZL