Rom z Cyganem się nie gniewa”
Wprawdzie wigilia pozostała już tylko wspomnieniem ale warto do niej wrócić raz jeszcze. Szczególnie do tak wyjątkowej jak romska, podczas której do jednego wspólnego stołu zasiedli Romowie z różnych zakątków świata.
24 grudnia, kiedy na niebie zabłysnęła pierwsza gwiazdka w domach lubańskich Romów było pusto. Wszyscy, bowiem wyglądali pierwszej gwiazdki w Miejskim Domu Kultury. Tam postanowili w tym roku urządzić wieczerzę wigilijną, zapraszając na nią także swoich braci z Niemiec, Anglii, Kanady, Szwecji nie mówiąc o bardzo odległych zakątkach Polski.
Wspólna wieczerza Romów rozpoczyna się od zasiadania najstarszej osoby za stołem. Ona zapala świecę a wszyscy obserwują gdzie powędruje dym po jej zgaszeniu. Jest to swego rodzaju przepowiednia. Jeśli świeca zgaśnie i dym pójdzie w stronę drzwi znaczy to, że ktoś z obecnych opuści ten świat w następnym roku. Ale jeśli dym powędruje do góry oznacza to, że za rok wszyscy zobaczą się ponownie. W Lubaniu świecę zapalił - jako najstarszy tutejszy Rom - Jan Kicwak. Dym poszedł do góry a więc na przyszłorocznej wigilii Romowie spotkają się w tym samym gronie. Potem było łamanie się opłatkiem i mnóstwo życzeń. Na stole dwanaście potraw i dużo muzyki w wykonaniu oczywiście zespołu romskiego.
- Najważniejsze w tym naszym spotkaniu wigilijnym jest to, że przyjechaliśmy tu z różnych stron świata a także Polski – mówi rzecznik romski województwa zachodniopomorskiego Jolanta Tumielewicz, gość wigilijny. - Stanowimy dzisiaj internacjonalnych Romów, którzy się tutaj zgromadzili, aby nawzajem się wspierać i kultywować tradycję romską. Ale też przy okazji chcemy udowodnić, że święta Bożego Narodzenia są bardzo ważne dla społeczeństwa romskiego. Jesteśmy bardzo wierzący i tę wiarę – poza naszą tradycją – chcemy przekazywać swoim dzieciom. Uważam, że to jest nasze zadanie.
Pomimo, że mieszkają w różnych krańcach świata to stanowią – jak mówią o sobie - jedną rodzinę.
- Nie ma czegoś takiego jak bariera językowa – mówi Jolanta Tumielewicz. - Nasz język jest jeden i choć czasami w zależności od regionu jest inaczej ułożony, to jednak rozumiemy się doskonale. Stanowimy jedną rodzinę zjednoczoną pod każdym względem. W naszym świecie nie ma barier, jak w innych społeczeństwach. Nie mówimy do siebie pan czy pani, a używamy zwrotów wujek, ciocia, siostro, bracie. Na przestrzeni lat to się nie zmienia a raczej jest odwrotnie, integrujemy się coraz bardziej. Z pokolenia na pokolenie przekazujemy romskie tradycje. To dzisiejsze spotkanie jest tego kwintesencją. Nasze dzieci mogą się wiele nauczyć i przekazać swoją wiedzę następnym pokoleniom. My to robimy od wieków, aby nic z naszych obyczajów nie zaginęło. Nasza tradycja polega na łączeniu się we wspólnocie i tworzeniu jednej rodziny. Tak jest na całym świecie.
Jan Siwak prezes Romów z Kłodzka był jednym z gości, który przybył do Lubania na z zaproszenia Jana Kicwaka, pomysłodawcy wspólnej uroczystości wigilijnej.
– Cieszę się, że mogę dzisiaj tutaj być wśród braci i sióstr z całego świata – mówi Jan Siwak. – Przy okazji spotkania wigilijnego wspominamy. Dobrze pamiętam jak jeździłem jako chłopiec z taborami. Wędrowaliśmy tak aż do 1964 roku. Obchody Bożego Narodzenia wspominam jako bardzo bogate. Była wielka ilość słodyczy. A to dla dziecka było najważniejsze.
Takich wspomnień, muzyki i tańca było jeszcze dużo. Romowie swoją wigilię zakończyli nad ranem.
Z dnia: 2008-01-08, Przypisany do: Nr 1(336)