Miał się z nimi wiązać na krótko, a potem odchodził w siną dal, nie oglądając się na konsekwencje. Taki był mniej więcej sens naszego artykułu. O sprawie pisały lokalne media i gazety z całej Polski. Jak się okazało, tę sławę Szymonowi zapewnił kolega, który chciał mu zrobić dowcip, publikując wieści o jego wyczynach na jednym z portali społecznościowych. Media – w tym także my – temat podchwyciły, uznając go za nietuzinkowy i obrazujący pewne zjawisko. Dopóki wszystko odbywało się w sieci, nic się nie działo. Ale kiedy rodzice Szymona i jego przełożeni w zakładzie pracy przeczytali sensacje w druku, podeszli do sprawy poważnie i mężczyzna zaczął mieć kłopoty.
- W sieci na moim profilu mój serdeczny kolega zamieścił ten żart i śmialiśmy się z tego – mówi Szymon. – Komentarze też były zabawne np., że robię to dla 500+. Kiedy jednak moja mama zadzwoniła do mnie po przeczytaniu artykułu, stwierdzając, że to nie jest już takie śmieszne, postanowiłem przyjść do redakcji i sprawę wyjaśnić. Wiadomości z Internetu inaczej się odbiera, mniej serio, ale już jeśli coś ukazuje się w druku, sprawa staje się poważna.
Więcej w bieżącym numerze "Ziemi Lubańskiej"