Pierwsza wojna światowa przyniosła ze sobą niespotykane w dziejach tragedie ludzkie. Młodzi chłopcy wcieleni przymusowo do armii stanęli naprzeciw siebie. Aby zrealizować ambicje swoich władców, musieli zabijać. Pola Europy pokryte zostały lasami krzyży, a matki wylały miliony łez za synami, którzy nie powrócili. Jednakowa jest rozpacz za stratą dziecka, ojca czy dziadka, ich narodowość nie ma tu znaczenia.
Jednak dopiero dziś, tyle lat po zakończeniu Wielkiej Wojny, mówimy otwarcie o stratach niemieckich w tym konflikcie. Niemcy stracili wówczas ok. 2 mln żołnierzy, w tym ponad 100 tysięcy Polaków służących w pułkach Kaisera. Z samego Lubania poległo na frontach I wojny 514 mężczyzn. Pełną listę poległych opublikował w roku 1925 lokalny rocznik - Heimatkalender*. Największe działania zbrojne toczyły się jednak z dala od ziemi lubańskiej. Tu, w Lubaniu, na dalekim zapleczu frontu ulokowano wiele szpitali zapasowych (rezerwowych) tzw. lazaretów. Do Lubania trafiali ranni i chorzy żołnierze niemieccy, niemal z całej Europy. Ich obsługą zajmowały się siostry diakonisy. W moich zbiorach kart pocztowych znajduje się wiele kart wysłanych z Lubania przez rekonwalescentów, nawet przez Polaków służących wówczas w armii niemieckiej (fot. 1). Każda pocztówka oznakowana była specjalnym stemplem pocztowym z nazwą lazaretu. Głównym szpitalem polowym był Królewsko-Pruski Lazaret Garnizonowy, ulokowany na terenie lubańskich koszar (fot. 2).
Więcej w bieżącym numerze „Ziemi Lubańskiej”