Co tu dużo mówić, patrząc na panią Rysię, fryzjerkę wciąż aktywną zawodowo – a przecież zawód ten jest dość wyczerpujący fizycznie – miłość jest receptą także na urodę, kondycję i wszelkie przeciwności losu. A w ciągu pięćdziesięciu lat trochę ich było.
Z okazji jubileuszu warto jednak wrócić do roku 1966, kiedy to narzeczeni ślubowali sobie najpierw przed Urzędnikiem Stanu Cywilnego w Lubaniu a nazajutrz przed księdzem w Uniegoszczy. Nie obyło się bez przygód. Państwo młodzi szczęśliwi i nieco zdenerwowani wsiedli do samochodu marki Warszawa i rozemocjonowani tym, co ich czeka jechali na ślub. Nagle w dość starym samochodzie pękły resory. Cóż robić? Młodzi, aby zdążyć puścili się biegiem. A kiedy dotarli pod USC, grała tam orkiestra wojskowa i młodziutki Tadeusz sądząc, że to dla nich, nie chciał iść, bo stwierdził, że nie chce takiego przedstawienia. Na szczęście okazało się, że ten show przeznaczony był dla innej pary.
(Teresa Kraska)
Więcej w bieżącym numerze Ziemi Lubańskiej (Nr 3 / 530)