Łużyce Lubań mają za sobą udaną jesień. Zespół trenera Rafała Wichowskiego wywalczył 31 punktów i jest tuż za prowadzącą tróją. – Wiosną będziemy działać według zasady krok po kroku, mecz po meczu – przyznaje szkoleniowiec Łużyc.
* Po 16. kolejkach tracicie tylko 3 punkty do wicelidera z Jędrzychowic, co chyba jest zadowalającym osiągnięciem?
RAFAŁ WICHOWSKI: – Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc ciężko o pełne zadowolenie, ale myślę, że w tej rundzie wykonaliśmy dobrą pracę. Wracając pamięcią do spotkań, w których traciliśmy punkty można stwierdzić, że ten dorobek mógł być lepszy. Przypominam sobie jednak również mecze, w których wynik był lepszy niż nasze boiskowe poczynania. Jak zawsze suma szczęścia w sporcie równa się zero.
* Patrząc na liczby można stwierdzić, że atutem prowadzonej przez Ciebie drużyny była defensywa. Mieliście jednak spore kłopoty ze strzelaniem bramek.
– Tak to prawda. Często rozmawialiśmy o naszej indolencji strzeleckiej, być może za często. Na treningach ciężko wytrenować coś takiego jak skuteczność, to problem dużo bardziej złożony. Też mnie to dziwi, bo praktycznie większość spotkań graliśmy dwoma napastnikami i próbowaliśmy grać wysoki pressing. W ofensywie bardziej niż w defensywie trzeba się wykazać kreatywnością, zimną krwią i czysto piłkarskimi umiejętnościami. Gdzieś tego wszystkiego momentami trochę brakowało. Trzeba jednak powiedzieć, że mała ilość straconych bramek to nie tylko zasługa bloku obronnego, ale również graczy ofensywnych, którzy wykonywali bardzo dobrą pracę w destrukcji. Zgodnie z zasadą, że cała drużyna broni i cała atakuje jakikolwiek problem dotyczy całości drużyny, a nie pojedynczej formacji. W ostatnim meczu miałem jednak odczucie, że trochę się odblokowaliśmy w ofensywie. Pamiętajmy, że tytuły w grach zespołowych zdobywa się obroną, a ofensywą sprzedaje bilety. Fajnie oczywiście jak uda się to połączyć.
* Jesienią rozegraliście najmniej domowych spotkań spośród wszystkich zespołów, bo tylko 7. Patrząc na terminarz można powiedzieć, że gra na swoim terenie wiosną będzie waszym atutem?
– Patrząc na statystyki to poza jedną drużyną w naszej klasie okręgowej pozostałe lepiej punktują w domu niż na wyjeździe. Tak już jest, że ściany pomagają gospodarzom i my się w ten kanon również wpisujemy. Myślę, że faktycznie to może być nasz atut, choć trzeba zaznaczyć, że przy ulicy Ludowej zagramy z całą czołówką, a w takich konfrontacjach każdy wynik jest możliwy.
* Ktoś szczególnie jesienią wyróżniał się w Twoim zespole?
– Zdecydowanie najbardziej kilku zawodników wyróżniło się niesamowitym poczuciem rytmu i wytrzymałością o charakterze biesiadnym podczas zabawy z okazji 70-lecia klubu (śmiech). Tak poważnie nie jest to z mojej strony próba docenienia wszystkich, ale fakty są takie, że mamy bardzo wyrównany zespół, w którym każdy pilnuje swojego miejsca bo wie, że ktoś inny tylko czeka żeby je w pozytywny sportowy sposób zająć.
* Patrząc na całe rozgrywki, co zaskoczyło ciebie na plus, a co na minus?
– Na minus to oczywiście nasze trzy porażki z Twardym, Wartą Bolesławiecką oraz Piastem Wykroty. Wiosną postaramy się u siebie zrewanżować. Nie chcę oceniać w tej kwestii innych drużyn, bo taka zewnętrzna ocena bez znajomości lokalnych realiów często byłaby krzywdząca. Na plus, mimo że nie uważam tego za niespodziankę, postawę beniaminka z Jędrzychowic.
* Jakieś spotkanie szczególnie utkwiło w Twojej pamięci?
– Nasza drużyna ma taką charakterystykę, że praktycznie wszystkie spotkania zapadły mi w pamięci ponieważ co najmniej do 80 minuty nie mogłem być pewny ostatecznego wyniku. Taki już nasz urok, że ciężko nas wysoko pokonać, ale w drugą stronę działa to podobnie.
* Piast Wykroty jest poza zasięgiem reszty drużyn? Czy ktoś może im zatrzymać w drodze do wygrania rozgrywek?
– Nie wiem, co szykuje zimą Piast, bo z tego, co zauważyłem są w stanie jako nieliczni w naszym okręgu dokonać mocnych transferów. Na dzień dzisiejszy mimo ich dość dużej przewagi wszystko jest możliwe. Wystarczy jakiś splot nieszczęśliwych zdarzeń i może być różnie, czego im oczywiście nie życzę.
* A o co wiosną zagrają Łużyce?
– Podobnie jak jesienią będziemy działać według zasady krok po kroku, mecz po meczu. Tak jak wszystkie drużyny chcemy wygrać każde kolejne spotkanie i cały właśnie w tym problem, że nasi przeciwnicy zapewne mają taki sam plan. Ponadto ciężko odnieść się co celów, nie mając pewności ile zespołów awansuje, ile spada i w jakiej formie będą wyglądać przyszłoroczne rozgrywki.
* Zapewne spoglądasz w tabelę czwartej ligi z naciskiem na sytuację Włókniarza Mirsk. Rozmawiałeś z bratem na temat planowanej reorganizacji tych rozgrywek? Pomysł ma więcej plusów czy minusów?
– Zarząd Łużyc z tego co mi wiadomo jasno określił swoje stanowisko w tej sprawie i moje jest podobne, pomimo że nadarzyła się okazja bycia beneficjentem reformy. Szczerze mówiąc, nie wiem jak na tą sprawę zapatruje się Jarek i Włókniarz Mirsk. Często punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a co za tym idzie, znajdą się zarówno argumenty za jak i przeciw. Ja jestem za mocną sportowo jeleniogórską klasą okręgową, a kto jest na tyle zorganizowany, by awansować niech gra w jeszcze silniejszej IV lidze dolnośląskiej.
* Masz już zaplanowany cykl przygotowań do rundy rewanżowej?
– Tak. W tej chwili jesteśmy na etapie najważniejszej części czyli regeneracji (śmiech). Na pierwszym treningu spotykamy się 15 stycznia 2016 r. Oczywiście nasza strefa klimatyczna rządzi się swoimi prawami i musimy być przygotowani na każdą ewentualność. Na szczęście zarząd klubu jak na warunki klasy okręgowej zapewnił nam dobre warunki do treningów. Jeśli chodzi o gry kontrolne to zagramy kolejno z Gryfem Gryfów Śląski (30 stycznia, g. 17 we Frydlancie), Stellą Lubomierz (6 lutego, g. 14, w Zgorzelcu), Włókniarzem Mirsk (13 lutego, g. 16, we Frydlancie), Granicą Bogatynia (20 lutego, g. 17, we Frydlancie), Woskarem Szklarska Poręba (27 lutego, g. 17, we Frydlancie) oraz Czarnymi Lwówek Śląski i Nysą Zgorzelec (12 marca). W dwóch ostatnich przypadkach godzina i miejsce rozegrania spotkania pozostaje do ustalenia.
Rozmawiał: Grzegorz Bereziuk