Stasiu znany był policji już od najmłodszych lat. Pierwszy raz tak na poważnie zadarł z prawem w wieku 12 lat. Znalazł się w grupie sobie podobnych chłopców, którzy eksperymentowali z wąchaniem kleju. Jak dzisiaj wspomina, z tej siedmioosobowej grupy niewielu odnalazło się w normalnym świecie – dwóch popełniło samobójstwo, jeden skończył na wózku inwalidzkim, jeden stale przebywa w zakładzie karnym i on, który po wielu latach właśnie go opuścił. W sumie w więzieniu przesiedział w swoim niezbyt długim życiu ponad 10 lat, choć zapowiadało się, że będzie to aż 16. Powody skazania były różne - głównie rozboje, kradzieże a ostatni najdłuższy, bo 11-letni wyrok, dostał za próbę zabójstwa. Na szczęście apelacje przyniosły efekt i Stanisław po ponad 5 latach odzyskał wolność. I wyszedł już zupełnie innym człowiekiem.
- Kiedy trafiłem pod celę w Kłodzku, trafiłem na dwóch takich, co całymi dniami czytali na głos biblię – wspomina Stanisław. – Jeden z nich siedział już 25 lat, choć tak naprawdę nie był winny a tylko miał pecha. Wziął samochód, w którego bagażniku był trup. Tłumaczenia nie pomogły. Dostał maksymalny wyrok. Drugi także siedział za morderstwo. I dołączyłem do nich ja, za usiłowanie zabójstwa. Najpierw mnie to ich czytanie i modlenie się śmieszyło, potem denerwowało. Przez półtora roku patrzyłem na nich jak na jakieś dziwadła. Aż w którymś momencie, nawet nie wiem kiedy i dlaczego, zacząłem z nimi rozmawiać na temat Boga i wiary w Niego. Pewnie przyczyniło się też do zmiany mojego nastawienia ustawiczne słuchanie Radia Maryja. Było włączone non stop. Po jakimś czas sam zacząłem czytać Biblię i rozmawiać z pobratymcami z celi o Bogu i postępowaniu zgodnemu z zasadami tam zawartymi. Coraz częściej nawiedzały mnie myśli o przeszłości, co zrobiłem w swoim życiu, jakie miałem znajomości. Załamałem się bo zdałem sobie sprawę, że wszystko było złe. I postanowiłem się zmienić. Moje świadectwo nawrócenia znalazło się między innymi podobnymi świadectwami w książce zt. „Kwiaty zostały w moim domu”. Autor tej publikacji jest postacią, której obecne postępowanie może być wzorem dla takich jak ja. Stara się robić dużo dobrego. Zza krat otworzył np. dwie fundacje pomagające dzieciom. Jak widać, nawet za kratami można stać się dobrym człowiekiem.
Stanisław nowym człowiekiem stał się pięć lat temu. I kiedy w grudniu ubiegłego roku wyszedł na wolność, od pierwszego dnia chciał żyć po nowemu. Ma pracę zapewniającą byt, mieszkanie, narzeczoną i plany związane z założeniem rodziny. Wierząc w moc różańca, zawsze go nosi przy sobie i nadal systematycznie czytuje biblię. Gdyby więcej ludzi tak robiło, świat byłby lepszy – uważa. I nie myli się.
(Teresa Kraska)