Przyszła moda na spotkania klasowe. Istnieje nawet strona w internecie, na której możemy porozmawiać ze znajomymi z dawnych lat, a nawet ich zobaczyć. Wspomnienia z tamtych czasów dosięgają każdego z nas. Zapytaliśmy mieszkańców naszego miasta i okolic o to, co najbardziej pamiętają z lat szkolnych, jaki epizod utkwił im w pamięci i z uśmiechem wspominają go?
* Kamila Klinkiewicz, mieszkanka Gryfowa
- Pamiętam scenkę z prima aprilis. Jak zwykle chcieliśmy zażartować z naszych ukochanych belfrów. Postanowiliśmy wtedy, że w tym roku zamienimy się klasami, tzn. inni uczniowie pójdą na naszą lekcję a my pójdziemy do nich. Tak jak uzgodniliśmy, tak zrobiliśmy. Gdy ten dzień już nastąpił, myśleliśmy, że pani Halina od geografii będzie się śmiała, ale jednak ona nawet się nie zorientowała, że to żart i zaczęła pytać „swoją” klasę z ostatnich lekcji. Byliśmy naprawdę przerażeni, bo nikt nic nie umiał a i dziennik nie był nasz. Po chwili okazało się, że to nasza pani Halina zrobiła sobie z nas żarty. Nie było nam wtedy do śmiechu.
* Marcin Szczeciński, mieszkaniec Lubania
- Historia, którą dobrze pamiętam miała miejsce w gimnazjum. Dotyczyła ona opóźniania rozpoczęcia zajęć z matematyki. Sytuacja powtarzała się dość często. Na przerwie przed lekcją wrzucaliśmy grosika do zamka, aby pani Grażyna miała problem z jego otwarciem. Zanim nasz pedagog zorientował się o co chodzi, mijała ponad połowa lekcji. „Usterkę” zwalczał pan Bogdan – szkolna złota rączka. Po kilku takich akcjach pani Grażyna nabrała wprawy i wiedziała jak wyjmować różne przedmioty z dziurki od klucza, a pomoc konserwatora nie była już potrzebna. Oczywiście nasza klasa niepozostawała bezkarna, lecz konkretnie nikogo nie ukarano.
* Karolina Sztrybelska, mieszkanka Gryfowa
- Gdy byłam piękna i młoda, a może tylko młoda i chodziłam do gimnazjum, przytrafiła mi się rzecz straszna. Zaczynała się właśnie lekcja techniki z panem, za którym żadna dziewczyna nie przepadała, z jednego prostego powodu – nie był przystojny. Jako że sama nie lubiałam tego przedmiotu, a już szczególnie gdy musieliśmy robić jakieś ostrzałki, temperówki itp. postanowiłam wyjść do toalety... No i stało się! Pech chciał żebym to właśnie ja się tam zatrzasnęła. Siedziałam do końca lekcji, a gdy zadzwonił dzwonek musiałam zacząć wołać o pomoc mało pociągającego pana Janka od techniki, jako że „chłopak” znał się na tych sprawach. Nigdy nie zapomnę śmiechu kolegów i koleżanek. Panu Jankowi bardzo dziękuję!
* Kamila Konsór, mieszkanka Miłoszowa
- Nigdy nie zapomnę pamiętnej historii z ziemniakiem. Zbliżała się lekcja biologi i oczywiście sprawdzian, na który połowa klasy nie była przygotowana. Postanowiłam uratować siebie i pozostałych. Kupiłam w sklepie kilka ziemniaków i zjadłam je surowe. Na reakcję nie trzeba było czekać długo. Po kilku minutach od rozpoczęcia sprawdzianu zrobiło mi się bardzo niedobrze i ledwo zdążyłam do toalety. Jednak po drodze zeskakując ze schodów uderzyłam głową w strop. Wszyscy powychodzili z klas. Nie wiedzieli co mi jest. Moja nauczycielka biologii wezwała pielęgniarkę szkolną i zrobiło się całkiem spore zamieszanie. Nie mogłam dojśc do siebie przez cały tydzień. Dostałam zatrucia żołądka, a przy okazji nabiłam sobie niezłego siniaka. Nie zapomnę tego dnia do końca życia. Jeśli chodzi o sprawdzian – to się oczywiście nie odbył, ale po tygodniu choroby musiałam pisać go sama.
Z dnia: 2007-11-20, Przypisany do: Nr 22(333)