Kiedy Bogdan Lisewski, lubański hodowca ptaków wszedł do gołębnika nie wierzył własnym oczom. Na podłodze leżało osiem okaleczonych gołębi, siedem już nie żyło, ósmy był ciężko ranny.
- Byłem zszokowany bestialstwem, z jakim zostały potraktowane te niewinne stworzenia – przyznaje. - Kilkanaście ptaków uciekło, inne cudem uniknęły śmierci.
Mężczyzna rzucił się w pogoń za młokosami, a złapawszy ich oddał w ręce policji. Jakież było jego zdziwienie gdy okazali się uczniami pierwszej klasy pobliskiej podstawówki.
Chłopcy włamali się na teren działki używając drewnianego kołka, tego samego narzędzia użyli do pastwienia się nad swymi ofiarami.
- Widywałam ich tu wcześniej, jednak zawsze przychodzili tylko po to, by najeść się jabłek. Mimo, że nie zawsze byli grzeczni, do głowy by mi nie przyszło, że małe dzieci mogą zrobić coś takiego -przyznaje Emilia Lisewska, żona hodowcy.
Ptaki należały do ścisłej czołówki w swojej klasie, a właściciel wstępnie ocenia straty na 10 tys. zł, choć w rzeczywistości mogą być znacznie wyższe. Jednak nie straty materialne są tu najważniejsze. To, co uderza w tej sprawie to wyjątkowo brutalne zachowanie chłopców. Podczas rozmowy z dziećmi przeprowadzonej w towarzystwie policji, dyrekcji szkoły i rodziców mali oprawcy przyznali się do winy i z zimną krwią opowiadali o tym, jak nożyczkami wydłubywali gołębiom oczy. Jak się okazuje, już wcześniej były z chłopcami kłopoty wychowawcze, jednak dyrekcja szkoły, zasłaniając się dobrem swoich uczniów, odmawia jakichkolwiek komentarzy. Czy chłopcy trafią pod opiekę specjalistów? Czy bestialstwo siedmiolatków zostanie zbadane przez psychologów? Tego nie wiemy, choć nie ma wątpliwości, że tak się stać powinno. Tymczasem wiadomo, że młodzieńcy i ich rodzice za swój wybryk odpowiedzą przed sądem.
- Sprawą zajmie się sąd dla nieletnich – zapowiada rzecznik prasowy lubańskiej komendy Ryszard Podbucki.
Z dnia: 2007-10-16, Przypisany do: Nr 20(331)