Święto Kobiet obchodzone 8 marca dzieli społeczeństwo od zawsze. Są jego zwolennicy ale też przeciwnicy. A co myślą o nim same zainteresowane?
* Anna Łagowska redaktor naczelna, autorka tekstów o tematyce kobiecej
- Kiedy myślę o Dniu Kobiet, automatycznie słyszę w głowie wszystkie dyskusje na temat tego święta, w których zdarzało mi się uczestniczyć. Niektóre były ciekawe, inne nie... Na pewno każdy i każda ma tu dużo do powiedzenia. Są osoby, które zarzucają Dniu Kobiet, że jest świętem „komunistycznym” utożsamiając go z akcją „kwiatek dla Ewy”, nieśmiertelnymi goździkami i przydziałem rajstop. Są i inne, które zastanawiają się, czy jest sens świętować Dzień Kobiet, skoro mamy równouprawnienie i jak po równo, to można podzielić 365 dni w roku przez dwa. Sama, podobnie jak wiele znanych mi kobiet, uważam, że odświętna celebra Dnia Kobiet, zdawkowe życzenia i hurra-jednodniowa akcja razi sztucznością i nierzadko przypomina karykaturę a przede wszystkim „czuć ją malizną”. W Dzień Kobiet, oglądając telewizję, słuchając radia, czy czytając prasę, często zgrzytam zębami, nacinając się na niesmaczne i mało zabawne (ale za to odwieczne) żarty, czy czasami bardzo smutne w swojej wymowie programy „okolicznościowe”.
Owszem, od pewnego czasu przy okazji Dnia Kobiet porusza się także niezmiernie doniosłe tematy, związane z sytuacją kobiet w Polsce, jak na przykład gettoizacja zawodów nisko płatnych, szklany sufit, słabe wsparcie państwa w wychowaniu dzieci, nadmierne obciążenie Polek obowiązkami domowymi w stosunku do ich partnerów czy brak regulacji prawnych gwarantujących Polkom godną i bezpieczną egzystencję. Tyle że o tych tematach chciałabym słuchać częściej, codziennie, bo to one kreują prozaiczną, codzienną rzeczywistość połowy naszego narodu, która ich ciężąr ciągnie na plecach, nie znajdując się na pierwszym planie rozważań. Zakładam jednak, że pewne rzeczy są procesem, że zmiany tu będą niestety powolne. Równouprawnienie płci, które „jest bo jest” to fikcja. To polskie emancypantki doprowadziły do tego, że kobiety w naszym kraju otrzymały prawa wyborcze i tak jak wtedy nic się samo nie zadziało – tak i teraz samo się dziać nie będzie. Nasze święto jest dobrym momentem na zadbanie o nasze interesy, jakkolwiek byśmy tego nie nazywały i w jakiejkolwiek formie byśmy go nie realizowały.
A co w tym wszystkim przyjemnego, można by było zapytać, wracając tym samym do tematu święta? Czy obowiązują tylko armatnie tematy? Gdzie kwiaty i czekoladki? Czy jest coś zdrożnego w przyjmowaniu męskich hołdów? Na pewno nie. Każda okazja jest dobra do świętowania, ja bym jednak dokładnie patrzyła na każdą otrzymywaną różę, czy nie ma do niej załączonego kompletu kolców i przyjmowałą komplementy jako cześć należną, ale z humorem. Jestem ładna? Świetnie, dziękuję. A także mądra, pamiętasz? Dziękuje mi pan za poświęcenie i serce? Ogromnie mi miło, ale chętnie podzielę się z panem tym splendorem, żeby panu też można było za coś dziękować... i tak dalej (chyba lepiej, jeśli wszystkim znanym mi mężczyznom od razu tu napiszę, że życzenia wszystkiego najlepszego są w porządku i na miejscu, bo jeszcze się przestraszą i będą mnie omijać szerokim łukiem przez pół marca). Przede wszystkim warto pamiętać, że każda z nas może mieć taki Dzień Kobiet, jaki chce. Ja tę nazwę traktuję dosłownie – jako Dzień dla Kobiet i poświęcam go bliskim sobie kobietom. Piszę smsy z życzeniami i maile, kupuję prezenty, spotykam się z przyjaciółkami. Czytam o kobietach, a czasem i coś dla nich napiszę. Takim sposobem świętowania szybko zaraziłam moje znajome, którym bardzo się spodobał. Od pewnego czasu staram się także zrobić okolicznościowy prezent samej sobie. Może w końcu zapiszę się do lekarza. A wszystkim kobietom na koniec chcę życzyć, by były zdrowe, mądre, wesołe i silne.
Z dnia: 2014-03-05, Przypisany do: Nr 5(484)