Niedawno przyjęta nowelizacja Ustawy dotycząca zmian w regulacji o lasach, wprawdzie nie wspomina już o ich prywatyzacji, ale wysokość opłat nałożonych na nie, może spowodować niewydolność spółki, a w efekcie konieczność zmian, w tym właścicielskich. W odpowiedzi, pod koniec stycznia rozpoczęła się zbiórka 500 tysięcy podpisów pod obywatelskim wnioskiem o referendum, m.in. w sprawie lasów państwowych. Zadawane są dwa pytania. Pierwsze dotyczy utrzymania dotychczasowego systemu funkcjonowania Lasów Państwowych, który „zabezpiecza dotychczasową rolę tego podmiotu w wypełnianiu potrzeb narodowych”. Drugie pytanie to jednocześnie zobowiązanie rządu do podjęcia „pilnych renegocjacji traktatu akcesyjnego w zakresie wolnego obrotu ziemią dla obcokrajowców w Polsce”. Podpisy zbierają w całym kraju sami zainteresowani, a więc Lasy Państwowe, różne organizacje i stowarzyszenia. W Lubaniu zaś akcję tę zainicjowali sami mieszkańcy.
- Nie jesteśmy nigdzie zrzeszeni, jesteśmy zwykłymi mieszkańcami Lubania, ale nie chcemy prywatyzacji lasów – mówi Krzysztof Kuźmin, inicjator akcji. – Każdy z nas chyba lubi spacerować po lesie czy to szukając grzybów, czy po prostu, by chłonąć niezwykłą atmosferę fauny i flory tego miejsca. Poza tym wiemy, że lasy to płuca naszego globu i jak ich zabraknie, to co stanie się z nami? Dlatego postanowiliśmy, jako zwykli obywatele wesprzeć Lasy Państwowe poprzez zbieranie podpisów pod wnioskiem o referendum. I powiem, że odzew jest jednoznaczny. Ludzie chętnie się podpisują.
Wprawdzie w czasie prac nad nowelizacją ustawy premier oświadczył, że Lasy Państwowe nie zostaną sprywatyzowane i zaproponował zmianę konstytucji tak, by zagwarantować "trwałość rozwiązania, jakim są Lasy Państwowe, z wolnym wstępem i korzystaniem z lasów przez wszystkich obywateli", ale wysokość opłat, które będzie musiała wnosić spółka budzi niepokój jej bytu.
Czyje lasy?
- Co kilka lat systematycznie powraca temat lasów państwowych rozumianych, jako obszar będący własnością państwa, a tym samym narodu polskiego oraz jako Państwowe Gospodarstwo Leśne „Lasy Państwowe” – mówi Agnieszka Wierzbicka, kierownik Regionalnego Centrum Ekologicznego w Lubaniu. – Jest to dobrze funkcjonujące przedsiębiorstwo gospodarujące na ziemi należącej do Skarbu Państwa, największy pracodawca, który zatrudnia 24 tysiące ludzi opłacanych z wypracowanych przez tych ludzi dochodów. Nie korzysta z budżetu państwa, a wręcz przeciwnie, przekazuje do niego duże środki. Z „Lasami Państwowymi” związane są różnego typu firmy usługowe. To też ludzie, którzy pracują, zarabiają i płacą podatki. Można tak wymieniać bardzo długo. Trwa akcja zbierania podpisów pod referendum w sprawie lasów państwowych i sprzedaży ziemi obcokrajowcom. Do 25 lutego br., a więc w ciągu miesiąca, zebrano ponad 557 tys. podpisów. Mieszkańcy Lubania i okolic nie żałują kilku minut by także wpisać się na listę. Szczególnie cenne jest to, że akcji w Lubaniu nie prowadzi leśnik, czyli osoba zainteresowana, a anonimowy obywatel Lubania, który skupił wokół siebie grupę ludzi pomagających mu zbierać podpisy. Nie zależy mu na splendorach a zwyczajnie, na lasach. Można otwarcie powiedzieć, że tzw. zwykli Polacy nie chcą eksperymentów na leśnym organizmie. Mają dosyć nawracających pomysłów o prywatyzacji LP. Wprawdzie nie znają szczegółów gospodarki leśnej, ale doskonale zdają sobie sprawę, jaką wartość ma las. Obawiają się, że w efekcie pobierania wielomilionowej daniny (po 800 milionów złotych w 2014 i 2015 roku, a potem każdego roku po 100-150 milionów), nastąpi ubożenie LP i ludzi z nimi związanych, a to stworzy tylną furtkę dla prywatyzacji. Nie są przekonani, że pieniądze te zostaną wydane na drogi, na których toną po osie w błocie karetki i straż pożarna. Sądzą, że wprowadzone regulacje prawne mogą w efekcie doprowadzić do sprzedaży ponad 1/4 powierzchni państwa, bo tyle zajmuje powierzchnia Lasów Państwowych. Ich zdaniem, ostatnią szansą na zahamowanie procesu ich likwidacji jest doprowadzenie do referendum w sprawie przyszłości owej firmy. W całej tej sprawie nie tylko chodzi o leśników. Chodzi też o rzeszę ludzi, których las utrzymuje przy życiu. Są całe wsie, w których rodziny dzięki zbieraniu i sprzedaży owoców runa leśnego mogą dzieciom kupić nie tylko chleb, ale buty i książki. Każdy potrzebujący opału ma prawo własnymi siłami pozyskać drewno z lasów i za mniejszą opłatę je nabyć. Kto im pomoże, gdy las będzie prywatny? Widziałam taki las w okolicach Hamburga, osiatkowany i z tablicą zakazującą wstępu. Dla zobrazowania problemu przytoczę prawdziwą historię – kontynuuje Agnieszka Wierzbicka. - To było kilka lat temu, kiedy w Polsce chciano sprywatyzować lasy państwowe. Moja córka przez przypadek zobaczyła w niemieckiej telewizji dyskusję. Ze zdziwieniem zorientowała się, że mówią o polskich lasach. A teraz cytuję „Co Polacy chcą zrobić? Dlaczego nie uczą się na naszych błędach?” Otóż Niemcy sprywatyzowali lasy, jak to się mówi „za symboliczną markę”. Szybko okazało się, że nowych właścicieli nie stać, albo nie mają ochoty prawidłowo zajmować się swoim lasem. W efekcie doszło do tego, że za ciężkie pieniądze po kawałku te lasy, zaczęto kupować z powrotem. Podobno kupują do dzisiaj. Czy tego chcemy?
Zwykli ludzie wiedzą, że pomysł jest zły i robią co mogą, by nie dopuścić do jego realizacji. Dobrze by było, gdyby wysłuchano ich w wyższych instancjach decydujących o losie lasów państwowych.
(Teresa Kraska)
Z dnia: 2014-03-05, Przypisany do: Nr 5(484)