Czas podsumowań
Z okazji końca roku przez media przetoczyła się debata, czy warto podejmować noworoczne postanowienia. Psychologowie zwracali uwagę na to, jak trudno jest wprowadzić w swoje życie radykalne zmiany. Przez całe dzieciństwo, okres dojrzewania a następnie wczesnej i późnej dojrzałości człowiek stara się skonstruować wokół siebie misterną siatkę nawyków, przyzwyczajeń, rutyny, automatyzmów. Ta siatka, kiedy nadmiernie się rozrośnie i usztywni, może zdawać nam się więżącą nas siecią. Ale – nie ma co się oszukiwać – to ona staje się naszym zewnętrznym kręgosłupem, trzyma w ryzach, ułatwia wywiązywanie się z życiowych zobowiązań, których nam z czasem przybywa. A co jeśli cały ten system lub jakaś jego pomniejsza funkcja przestaje dobrze działać? Czy nie warto wtedy zorganizować małego wietrzenia, albo nawet sporego wyburzania? Zbliżający się przełom roku może wydawać się świetną okazją, by chwycić za kartkę i długopis i spisać noworoczne postanowienia zmian. Niestety los większości takich postanowień nie wygląda różowo, bo samo napisanie nie gwarantuje przecież realizacji. Często szczytne cele wyparowują z głowy wraz z ulatniającymi się bąbelkami noworocznego szampana. Bywa też, że próba naprawy sytuacji poprzez radykalne cięcia kończy się fiaskiem. Może jest jakiś lepszy sposób fetowania wejścia w nowy rok i nadawania tej chwili osobistego znaczenia. W instytucjach, firmach, organizacjach i wszelkich podmiotach życia publicznego, z końcem roku po pierwsze dokonuje się podsumowań. Opasłe sprawozdania, tabelaryczne rozliczenia, protokoły, inwentaryzacje, remamenty, zestawienia, bilanse, relacje, komentarze, przeglądy streszczające cały rok - istny podsumowujący żywioł. Może warto przenieść ten zwyczaj do własnego domu i życia? Skoro już musimy z okazji zmiany cyfr na kalendarzu się nad sobą zastanawiać, to może zamiast spisywać postanowienia lepiej szczerze zinwentaryzować siebie, dokonać bilansu zysku i strat, opowiedzieć sobie na nowo wydarzenia z całego roku? Wszelkie plany i cele powinny się przecież rodzić na podstawie dogłębnej i rzeczowej analizy. Tylko jak to zrobić, czy posługiwać się drukami protokołów inwentaryzacji i Excelem? Są lepsze pomysły. Na przełomie roku 2014/2015 przejrzę wszystkie swoje ulubione zdjęcia z mijającego roku i wybiorę "hity" i "kity". To samo zrobię z napisanymi tekstami a następnie sięgnę pamięcią do swoich wyczynów kuchennych i przyznam któremuś z nich tytuł "dania roku" a któremuś "nigdy więcej". A następnie, obiecuję sobie, że... Oj, niedobrze! To brzmi już jak postanowienie noworoczne.
(Anna Łagowska)