Open Library to nazwa tworzonej obecnie wielkiej internetowej biblioteki, która ma pomieścić w swych zbiorach miliardy książek. Według założeń organizatorów przedsięwzięcia biblioteka ma zebrać cyfrowe wersje wszystkich publikacji, jakie kiedykolwiek ujrzały światło dzienne. Stronę mają redagować sami czytelnicy, którzy zamieszczać będą skany kolejnych pozycji, swoje recenzje i notatki. Czy taka forma czytelnictwa jest zagrożeniem dla słowa drukowanego i tradycyjnych książnic? Czy demokratyczna forma redagowania nie stanowi przepustki dla zbyt wielu błędów i wypaczeń w tekstach? O opinie w tej sprawie zapytaliśmy specjalistów.
* Małgorzata Piotrowska, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej im. M. Konopnickiej w Lubaniu
- Z całą stanowczością uważam, że biblioteka internetowa nie jest w stanie zagrozić tradycyjnym książkom i bibliotekom. Te będą moim zdaniem istniały jeszcze długo. Książka internetowa jest po prostu inną formą słowa pisanego. Warto zaznaczyć, że w przeszłości także istniały różne formy książek. Biblioteka internetowa wprawdzie pomieści w swoich zasobach miliardy książek, ale przecież będą to jedynie kopie wersji drukowanych, które wobec tego muszą funkcjonować. Należy również pamiętać, że choć Internet jest istotnie coraz bardziej popularny i dostępny, to jednak nadal nie mają go wszyscy. Tradycyjna książka jest więc bardziej egalitarną formą, na którą jeszcze długo stać będzie większą liczbę osób. Poza tym tradycyjną książkę można zabrać z sobą wszędzie, można czytać nawet w wannie, jeśli ktoś ma tylko takie życzenie. Komputera nie zabierzemy z sobą wszędzie tam, gdzie mamy ochotę poczytać, a nawet laptopy, choć też w tej kwestii niedoskonałe, nie są jeszcze na każdą kieszeń. Inną pułapką jest fakt, że książki zamieszczane w Internecie będą redagowane i komentowane przez samych internautów, którzy co oczywiste nie zawsze są specjalistami w danej dziedzinie. Dopuszcza to możliwość wielu błędów i przekłamań, podobnie jak w przypadku internetowych encyklopedii, w których hasła niejednokrotnie tłumaczone są błędnie. Pamiętajmy, że tradycyjna książka przed drukiem poddawana jest starannej i fachowej korekcie w celu wyeliminowania błędów. Tu takiej możliwości nie będzie. Słowo drukowane jest ponadto bardziej przyjazne naszemu organizmowi. Nikogo chyba nie trzeba przekonywać o skutkach długotrwałego siedzenia przed komputerem i intensywnego wpatrywania się w monitor.
Muszę także zaznaczyć, że choć różne formy internetowych książek i czasopism zdobywają coraz większą popularność, nie odnotowuję wcale znaczącego spadku czytelnictwa. Na szczęście nadal istnieje spora rzesza bibliofili i jak długo będą oni istnieć, tak długo tradycyjne biblioteki będą się miały dobrze.
* Sławomir Duma, Poligrafia T. Dumy w Lubaniu
Czy Open Library wyprze tradycyjną książkę? Osobiście bardzo wątpię. Sama idea nie jest taka nowa. O „Bibliotece Babel” pisał już przed kilkudziesięcioma laty argentyński pisarz Jorg Luis Borgis, wyobrażając ją sobie jako wszechświat wypełniony bibliotekarskimi regałami. Idea Open Library może istnieć TYLKO za sprawą książki drukowanej, papierowej. Poza tym mówi ona o umieszczaniu książek i publikacji, których prawa autorskie już wygasły. Czyli aktualne problemy choćby technologiczne, informatyczne czy z dziedziny elektroniki lub bieżącego życia politycznego i społecznego będą po prostu nieaktualne. Lepiej traktować to jako doskonałe uzupełnienie tradycyjnych form przekazu. Pomijając już nawet fakt - jednak ciągle bardzo ograniczonego – dostępu do sieci, to czy nie przyjemniej jest rano wziąć w rękę świeżą pachnącą gazetę i przeglądać, szeleszcząc cichutko kolejnymi stronami? Czy oprzemy się dyskretnemu urokowi książki czytanej w długie jesienne wieczory? Nie sądzę. Istnieją już mniej lub bardziej oficjalne grupy promujące i wychwalające zalety wersji (kopi) elektronicznej (na pewno w dużej części słusznie), ale i tak w pełni nie zastąpi to tradycyjnej książki, która w końcu przecież można wziąć np. na plaże… Niewątpliwą zaletą medium elektronicznego jest dostępność dla posiadaczy szerokopasmowego Internetu. Wyobraźmy sobie sytuację, gdy pisząc pracę magisterską czy choćby zadanie domowe potrzebujemy, doraźnie, wielu materiałów i to z różnych źródeł, czasem w różnych językach. Wówczas dostęp do wirtualnej biblioteki o tych, „ rozmiarach” jest nie zastąpiony. Zamiast wielu godzin spędzonych w bibliotekach i czytelniach wygodny fotel, komputer i mocna kawa rozwiązują wiele problemów. Spójrzmy na sprawy czysto techniczne. Utrzymanie tak wiele potężnych serwerów jest bardzo drogie, wymaga nieustannych inwestycji i ciężkiej pracy wielu wolontariuszy. Sprawa ingerencji czytelników w materiał źródłowy stawia także wiele znaków zapytania – czy ktoś będzie czuwał nad rzetelnością redagowanych materiałów tak aby były one wiarygodne? Zainteresowani tematem wiedzą, że do dnia dzisiejszego zaistniało już kilka bardzo podobnych pomysłów tj: Project Gutenberg, Gogle Book Serach Project, LibraryThing.
Z dnia: 2007-09-04, Przypisany do: Nr 17(328)