Kobieta wraz z bardzo chorym mężem w kamienicy przy ul.Leśnej w Lubaniu mieszka od ponad sześćdziesięciu lat. Dzieci wyfrunęły z gniazda i tych dwoje ludzi, jak to w życiu bywa, zostało samych. A ponieważ kochają zwierzęta zaopiekowali się trzema kotkami. I tu zaczął się problem. Sąsiedzi bowiem nie podzielają tej miłości. Piszą skargi na uciążliwość związaną z czworonogami. Pani Teresa jest zdruzgotana bo uważa, że jej kotki są czyste i zadbane. Na dowód tego dołącza zaświadczenie od weterynarza świadczące o fakcie, że są one pod stałą jego opieką. Sąsiedzi twierdzą jednak, że zwierzęta zanieczyszczają klatkę schodową i podwórko. Z kolei pani Teresa odpiera zarzuty twierdzą, że teren jest nieogrodzony i w zasadzie każde bezpańskie zwierze może zostawić ślady swojej obecności w tym miejscu. Jej koty załatwiają swoje potrzeby bowiem do kuwety. Sąsiedzi, w większości właściciele mieszkań, napisali skargę do Administracji Mieszkań Komunalnych, która upomina pismem panią Teresę i zobowiązuje do przestrzegania regulaminu porządku domowego, wskazując przy tym konsekwencje w postaci kar administracyjnych i odszkodowawczych lub nawet wypowiedzenia umowy najmu.
- Bardzo mi się zrobiło przykro gdy dostałam to pismo – mówi pani Teresa. – Moje kotki nie zanieczyszczają otoczenia, jak mi się tam zarzuca, natomiast sąsiedzi tak naprawdę mogliby zadbać o swoją klatkę, choćby w niej sprzątając. Na niektórych piętrach pajęczyna wisi od lat. I to im nie przeszkadza? Wcześniej nigdy tak nie było. Dopiero po ostatnich przekwaterowaniach zaczęły się problemy. Mój mąż jest leczony onkologicznie i każda awantura ma ogromny wpływ na jego stan zdrowia ale nikogo to nie obchodzi. Ja też nie jestem młoda i zdrowa. Chcemy spokojnie żyć, bez stresów, wyzwisk i skarg ale jesteśmy najsłabszym ogniwem wśród mieszkańców budynku, czyli dobrym celem do wyżycia się ludzi zdrowych i silnych. Tym bardziej, że na razie jeszcze nie jesteśmy właścicielami mieszkania. Jesteśmy dopiero w trakcie zakupu, który trwa już dość długo.
Obiektami agresji są nie tylko właściciele kotów ale i one same. Zwierzęta są kopane, straszone krzykiem, zamykane w pomieszczeniach – jak twierdzi pani Teresa. A przecież ustawa o ochronie zwierząt jednoznacznie kwalifikuje tego rodzaju zachowania jako znęcanie się podlegające karze.
Sąsiadka pani Teresy również skarży się na stosunki sąsiedzkie. Uważa, że każdy pretekst do wszczynania konfliktu jest dla nich dobry. Policja, niestety w budynku jest dość częstym gościem.
Kierownik AMK Teresa Chamier-Gliszczyńska uważa, że właściwie obie strony mają, i nie mają, racji a prawda leży pośrodku. I najlepszym sposobem na rozwiązanie konfliktu jest zorganizowanie wspólnego grilla i po prostu dogadanie się.
Z dnia: 2013-07-04, Przypisany do: Nr 13(468)