Niestety, tylko nieliczni rodzice myślą o tym. Często tak zapamiętale walczą o prawo do sprawowania opieki nad dzieckiem, że zapominają o nim samym. W tych sporach najczęściej wygrywa matka. Ojciec ma małe szanse na przyznanie przez sąd rodzinny sprawowania bezpośredniej opieki - nawet wtedy, gdy byłoby to zgodne z interesem dziecka. Wynika to z błędnego przekonania uderzającego w malucha, że matka jest jego najlepszą opiekunką a ojciec pełni rolę zaledwie pomocniczą. W ostatnich latach coraz więcej mówi się o prawie ojców do własnych dzieci, do sprawowania opieki nad nimi po rozwodzie lub do utrzymywania ścisłych kontaktów z nimi. Bo chociaż wyrok jest taki a nie inny, to tylko - jak mówią ojcowie – jest na papierku. Jeżeli matka nie chce, to nie dopuści do spotkań. Będzie je utrudniać lub tak negatywnie nastawiać dziecko wobec ojca, tak że ono samo niechętnie będzie się kontaktować z nim.
- Coraz więcej otrzymujemy potwierdzonych sygnałów od sąsiadów, rodziny, że gdzieś tam dziecku dzieje się krzywda, gdy rodzice nie są jeszcze gotowi do swojej roli – mówi Katarzyna Wójcik, kierownik Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Lubaniu. – Niestety, nierzadko dotyczy to także niedojrzałych matek. Zaniedbują dzieci, nie radzą sobie z problemami. A jednak w wypadku rozpadu związku sąd zazwyczaj przyznaje prawo do opieki właśnie im. Coraz więcej ojców zgłasza się do nas licząc na pomoc i wsparcie. Zdarzają się sytuacje, że konieczna jest nasza interwencja, bo dochodzi do rękoczynów i nieprzestrzegania postanowień sądu dotyczących utrudniania kontaktów z dziećmi. Ponieważ problem się nasila planujemy utworzyć grupy wsparcia dla samotnych ojców. Utarło się, że dziecko zostaje przy matce, ale tak naprawdę powinno zostać z rodzicem, który zapewni mu odpowiedni, bezpieczny rozwój. Wprawdzie psychologia mówi, że dziecko do trzeciego roku życia powinno być z matką ze względu na symbiozę, ale to nie jest reguła. Niejednokrotnie obserwujemy, że to bardziej ojcowie niż matki okazują dziecku więcej uczucia, troski i miłości.
W ocenie Katarzyny Wójcik trudniejsze dla dzieci są rozstania rodziców wykształconych, mających jakąś pozycję, niż u osób z tak zwanego półświatka. Dla tych ostatnich dziecko jest zazwyczaj problemem albo odwrotnie sposobem na życie umożliwiającym pobieranie zasiłków czy uzyskanie innych gratyfikacji z różnych urzędów. Zaś ludzie wykształceni rozstając się chcą sobie zazwyczaj dokuczyć, dopiec i dziecko wówczas jest kartą przetargową.
- Najgorsze dla dziecka są momenty, kiedy jeszcze nie jest unormowana jego sytuacja prawna, kiedy oboje rodzice mają te same prawa – mówi Bożena Ogrodnik, kierownik zespołu kuratorów zawodowych w Wydziale Rodzinnym i Nieletnich Sądu Rejonowego w Lubaniu. – Nie możemy wówczas pomóc żadnej ze stron, gdy zgłasza się do nas na interwencję. Dzieci bardzo cierpią, choć starsze czasem wykorzystują tę sytuację, szantażując rodziców. Z kolei, kiedy już jest ustalone prawo do opieki i określonych kontaktów, to wielokrotnie matki złośliwie je utrudniają uciekając się do różnych wybiegów i kłamstw. Oczywiście dzieje się to ze szkodą dla dziecka. Nawet karanie ich grzywną nie przynosi efektów. Ojcowie do nas przychodzą skarżąc się i jest to szczególnie bolesne, kiedy widać, że rzeczywiście są za dzieckiem.
Pan Andrzej ma trzydzieści cztery lata, za sobą nieudany związek z kobietą o dwanaście lat młodszą i ukochanego dwuletniego synka. Sam – jak mówi o sobie - w przeszłości święty nie był. Ale kiedy już udało mu się stworzyć rodzinę jego myślenie, a co za tym idzie, postępowanie zmieniło się diametralnie. Synek stał się dla niego całym światem. I wtedy cios. Po trzech latach bycia razem, żona odeszła. Jak sądzi – pod wpływem siostry. Znalazła sobie innego mężczyznę, kryminalistę. Podobnie jak jej siostra. Teraz mieszkają w dwóch pokojach razem – pięcioro dorosłych i czwórka dzieci – w tym jego Kubuś.
- Najpierw myślałem, że to jakaś fanaberia, ale gdy przekonałem się, że niestety jest inaczej postanowiłem walczyć o dziecko – mówi z przekonaniem pan Andrzej. – Z utratą żony pogodziłem się, ale dla dobra synka chcę go odzyskać. Od brata żony wiem, że obie kobiety potrafią wylegiwać się a dziewięcioletnia dziewczynka obsługuje troje dzieci. Robi im kaszę, przebiera, pilnuje, wyprowadza na spacer, chodzi na zakupy. Jakie to dziecko ma wzorce? Mój Kubuś śpi na kocyku ułożonym na podłodze, bo nie ma miejsca. Gdy go zabieram do siebie serce mi się kraje jak widzę, że u mnie też układa sobie kocyk na podłodze do spania, bo tak jest przyzwyczajony. A butelkę chowa sobie pod poduszkę i trzy razy sprawdza zanim zaśnie czy tam jest. Założyłem sprawę o ograniczenie żonie władzy rodzicielskiej. To wszystko jest dla mnie trudne, ale mam wsparcie w matce i w przyjaciołach.
Teraz maluch jest u ojca. Ten postanowił do momentu wyroku nie oddawać go matce. Chciałby syna wychowywać w miłości. Nauczyć szacunku i wdzięczności dla ludzi.
Pan Andrzej jest przykładem jak niesprawiedliwe jest prawo dla ojców. Dobrze, że coraz więcej się robi, aby to zmienić.
Z dnia: 2007-08-07, Przypisany do: Nr 15(326)