Każdego dnia z fabrycznego komina bucha na zmianę czarny lub siwy dym. Kiedy dołoży się do tego fetor idący w ślad za nim można sobie wyobrazić codzienność mieszkańców Jałowca. Szczególnie tych, których domostwa usytuowane są w pobliżu.
- Mieszkam tutaj od niedawna – mówi jedna z mieszkanek. – Porzuciliśmy wraz z rodziną miasto by osiedlić się w tym zacisznym miejscu z dala od gwaru i betonu za to blisko przyrody.
Marzenia o zielonej łące, czystym powietrzu i zapachu kwiatów wkrótce za sprawą fabryki tektury legły w gruzach. Okazało się, że rządzi się ona swoimi prawami jeśli chodzi o ekologię, zgoła innymi niż chcieliby mieszkańcy Jałowca. Co jakiś czas – najczęściej kilka razy dziennie – z fabrycznego komina wydobywa się dym spowijający okolicę. Towarzyszy mu też nieprzyjemny zapach, żeby nie powiedzieć fetor. Część mieszkańców wsi od dawna skarży się na fabrykę, inni zaś chyba już się przyzwyczaili. Jeszcze inni są w niej zatrudnieni, więc siłą rzeczy bronią jej, aby nie stracić czasem jedynego źródła dochodu. Skarżący się trafili do nas prosząc o pomoc. Zapytaliśmy więc przedstawiciela Fabryki Tektury w Jałowcu o stanowisko w tej sprawie.
- Zakład istnieje od ponad pięćdziesięciu lat - odpiera zarzuty Ewa Korodkiewicz reprezentująca zakład. - Produkujemy cały czas to samo i w ten sam sposób. Okoliczni mieszkańcy wciąż mają do nas pretensje – jak nie woda, do zdewastowana droga. O wszystko obwiniają zakład. A przecież nic się tu nie zmieniło od lat a nawet palimy lepszymi opałami niż poprzednio. Staramy się jak możemy. Gdy nam pozwolą fundusze będziemy zmieniać kocioł, ale to nie jest możliwe z dnia na dzień.
Z pytaniem zwróciliśmy się również do osoby w powiecie najbardziej kompetentnej w dziedzinie ochrony środowiska – dlaczego zakład jest bezkarny i jakie powinny zostać podjęte działania aby móc w Jałowcu oddychać świeżym powietrzem.
- Wprawdzie dotychczas żadna skarga do nas nie wpłynęła, ale i tak przyglądamy się ostatniemu kominowi fabrycznemu w regionie – mówi Jan Aleksandrowicz, naczelnik Wydziału Rolnictwa i Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego w Lubaniu. – Fabryka tektury wcześniej miała decyzję o emisji, bo ówczesne przepisy tego wymagały. Jednak po 2003 roku, kiedy ustawa została zmieniona takiego wymogu już nie ma. Wystarczy jedynie zgłoszenie instalacji spalania energetycznego. A więc nie ma żadnych norm w jakikolwiek sposób ograniczających emisję. Tak więc nawet gdyby przedstawiciel Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska przyjechał i cokolwiek chciałby zmierzyć, nie ma do czego porównać aby stwierdzić jakiekolwiek przekroczenia. Jeżeli jednak występują jakieś uciążliwości i komuś to przeszkadza od tego jesteśmy my. Możemy tam zadziałać i w jakiś sposób narzucić z urzędu pewne ramy. Tylko do tej pory nie mieliśmy żadnego oficjalnego zgłoszenia, że zakład jest uciążliwy dla otoczenia.
Jak wieść gminna niesie Rada Sołecka w końcu zdecydowała się złożyć skargę. Zebrane są już podpisy zdeterminowanych mieszkańców. Za radą naczelnika Wydziału Rolnictwa i Ochrony Środowiska organ ten musi teraz złożyć dokument w starostwie, a kopię przesłać do wiadomości Urzędu Gminy.
Być może lokalny truciciel będąc pod urzędową presją zechce zainwestować w urządzenia chroniące środowisko przed degradacją, ku uciesze mieszkańców Jałowca. A być może także przyszłych pokoleń.
Z dnia: 2007-07-24, Przypisany do: Nr 14(325)