Osoby te pracują 40 godzin w miesiącu wykonując drobne prace remontowe, naprawcze i porządkowe. Obecnie można ich zastać na terenie Domu Dziennego Pobytu. Kiedy tutaj wszystko zostanie uporządkowane panowie zostaną przeniesieni na pl.Lompy, gdzie swoją siedzibę ma Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej.
- Ponieważ niektórzy z naszych podopiecznych twierdzili, że pomimo starań nie mogą znaleźć pracy na terenie Lubania, podjęliśmy się tej inicjatywy aby ich zmobilizować do podjęcia zatrudnienia, dać im szansę zarobienia pieniędzy – mówi dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lubaniu Beata Jurak. – Chcieliśmy jednocześnie wyeliminować osoby korzystające z pomocy społecznej, które tylko udają, że chcą podjąć zatrudnienie i pod tym pozorem wyłudzają od nas świadczenia. I tak też się stało. Urząd Pracy przysyłał nam po jednej osobie począwszy od kwietnia. Pierwszy pan został zatrudniony w maju a drugi pod koniec czerwca. Pozostałe osoby odmówiły. Trudno sobie wyobrazić - przy takim bezrobociu - że z grupy trzynastu osób tylko dwie chciały naprawdę pracować. Pozostałe jedenaście automatycznie zostały wykreślone z PUP - chyba że miały usprawiedliwienie lekarskie. One też zostały wyeliminowane z listy korzystających z pomocy społecznej.
- Obaj panowie są cennymi nabytkami. Szczególnie cieszę się, że zatrudniliśmy pana Franciszka Sandeckiego – kontynuuje Beata Jurak. – Z racji wieku, bo ma około pięćdziesięciu lat, rzeczywiście trudno mu było znaleźć pracę. Ale jest on osobą bardzo pracowitą i myślę, że kiedy skończy się jego umowa z nami podejmiemy działania zmierzające do zatrudnienia go gdzieś. Już poczyniłam pierwsze rozmowy w tym kierunku. Zresztą w wypadku obu panów chcemy pomóc, aby nie pozostali później bez pracy.
Niejeden pracodawca mógłby pozazdrościć takiego pracownika jak pan Franciszek. W czasie godzin pracy nie je nawet śniadań, bo przecież nie może zaniedbywać swoich obowiązków.
- Panowie pracują u nas już od dwóch miesięcy - mówi Daniela Gaździcka instruktor terapii zajęciowej w Domu Dziennego Pobytu.- Są bardzo aktywni. Nie dość, że wykonują wszystkie polecenia to także poddają szereg pomysłów. Naprawdę znają się na swojej pracy. Nie przychodzą tylko w czasie wyznaczonym, ale także w inne dni tygodnia. Sprawdzają czy aby nic nie trzeba pomóc, służą swoją radą. Widać, że są bardzo zaangażowani w swoją pracę. Przynosi im ona radość i poczucie przynależności do naszej społeczności. Teraz w czasie wakacji, nasi panowie służą pomocą nawet przy pilnowaniu dzieci – grają z nimi w piłkę.
Franciszek Sandecki i Edward Harapin – bo o nich mowa – są ludźmi skromnymi, nie bardzo skorymi do rozmów. Nie przerwali nawet na chwilę pracy, pomimo że żar lał się z nieba. Nie chcieli też o sobie opowiadać. Uważają, że takie podejście do pracy, to zwykła rzecz.
Z dnia: 2007-07-24, Przypisany do: Nr 14(325)