Anatol Sawicki - lubański epizod ostatniego komendanta AK Okręgu Lwów
Lubań od wieków, jako graniczne miasto*, gościł u siebie wielu znamienitych gości. Na kartach dawnych kronik odnotowano u nas pobyt m.in.: księcia Henryka Jaworskiego, królów - Augusta II Mocnego, Stanisława Leszczyńskiego, Karola XII, Fryderyka Wielkiego, cara Aleksandra I czy Napoleona Bonaparte. Przedwojenni włodarze miasta dbali o należyte uhonorowanie niektórych z nich, czego przykładem było nadanie w roku 1934 tytułu honorowego obywatela Lubania prezydentowi Rzeszy Paulowi von Hindenburg**. W tym panteonie „gwiazd” brakuje jednak naszych polskich przykładów. Tu na ziemiach zachodnich niezwykle trudno było odnaleźć znanych, polskich postaci z minionych epok. W powojennej komunistycznej Polsce listę osób wartych wyróżnienia zatwierdzała partia, co całkowicie wypaczało obiektywizm w tym temacie. Odtajnione w odrodzonej Polsce dokumenty bezpieki ujawniły w końcu nieznane fakty z powojennego Lubania. Niedawno udało mi się trafić na ślad prawdziwego bohatera z tamtych lat. Był nim Anatol Sawicki (1897-1948)*** – ostatni komendant Armii Krajowej Okręgu Lwów !, który w naszym mieście spędził ostatnie dwa lata swojego życia. Był żołnierzem armii carskiej, działaczem POW, uczestnikiem wojny polsko-bolszewickiej (odznaczony krzyżem walecznych), oficerem zawodowym Wojska Polskiego. W kampanii wrześniowej 1939 r. dowodził dyonem artylerii 28 pal, i walczył w okolicach Warszawy. Po zakończeniu działań wojennych uniknął niewoli, został jednak ujęty przez Niemców w Dęblinie (6 listopada) i uwięziony w obozie jenieckim w Radomiu, skąd udało mu się zbiec. Ukrywał się w Warszawie i we wsi Płonki koło Krasnegostawu. Tam w 1940 roku został zaprzysiężony do ZWZ. Od lutego 1941 roku był komendantem Obwodu Krasnystaw, a potem komendantem Inspektoratu Rejonowego AK Chełm. Zagrożony aresztowaniem Anatol Sawicki został w końcu 1942 roku przeniesiony na teren Okręgu AK Lwów. Od stycznia 1943 do sierpnia 1944 był komendantem Inspektoratu Południowego /Bóbrka/ Okręgu AK Lwów, gdzie kierował walkami z bandami UPA. W okresie akcji „Burza” miał dowodzić częścią Zgrupowania AK „Wschód” 5. DP AK. Po wkroczeniu wojsk sowieckich nie ujawnił się i został wyznaczony ostatnim komendantem Okręgu Lwów „NIE”. Zabezpieczał archiwa i magazyny broni, organizował siatkę łączności, zaprzysięgał ludzi do nowej konspiracji. Po wydaniu rozkazów demobilizacyjnych zorganizował i przeprowadził ewakuację części żołnierzy lwowskiej AK do Polski. Tropiony przez sowieckie NKWD 7 grudnia 1945 roku ewakuował się ze Lwowa do Polski w wagonie księży franciszkanów. Zamieszkał w Krakowie, gdzie ukończył kurs księgowego. Tu został też awansowany do stopnia podpułkownika (15 grudnia 1945 roku). Wiosną 1946 roku osiedlił się w Lubaniu. Pracował początkowo w Urzędzie Ziemskim, później jednak został głównym księgowym miejscowego Banku Gospodarstwa Spółdzielczego. Tu rozpoczął też organizowanie kadrowych struktur podziemia lwowskiego, odtwarzanych na terenach południowo-zachodniej Polski. Nadal pełnił funkcję ostatniego komendanta Okręgu Lwów AK-WiN. Zorganizował działalność Komendy Okręgu z komórkami: informacyjną, operacyjną, kwatermistrzowską, legalizacyjną i materialną. W wyniku rozbicia we Wrocławiu komórki legalizacyjnej okręgu oraz złożonych zeznań przez jej działaczy, funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa uzyskali precyzyjne informacje o prawdziwym i fałszywym nazwisku ppłk. Anatola Sawickiego. Od początku 1948 roku w Lubaniu poddano ścisłej obserwacji jego kontakty zawodowe i prywatne, ustalono tryb życia, godziny pracy, wyjazdy służbowe, trasy spacerów itp. 16 marca 1948 roku funkcjonariusze sekcji III Wydziału Wojewódzkiego Urzędu BP Wrocław (z udziałem pracowników PUBP i oficera NKWD) dokonali aresztowania pułkownika, który był w tym dniu w pracy w Banku Gospodarstwa Spółdzielczego, przy ul. Magistrackiej 9b. Aresztowano go ok. godz. 16.30. Rewizję osobistą przeprowadził ppor. Jan Socha, ref. Franciszek Żygadło i ref. Edmund Nowak. Rozkaz zatrzymania wystawił naczelnik wydziału por. Aleksander Majkowski. Znane są dwie wiarygodne relacje świadków dotyczące tego aresztowania. Sprzątaczka banku Maria Uryga zapamiętała: „Przyszłam do banku jak zawsze ok. godz. 16.30 i zatrzymałam się w holu banku, w którym było jeszcze kilkoro ludzi. Po kilku minutach do holu weszło sześciu oficerów. Jeden zamknął drzwi na zasuwkę, bo nie było klucza. Dwóch legitymowało zatrzymanych ludzi, a jeden chyba najważniejszy, słabo mówiący po polsku, stał pod oknem i wszystko obserwował. Piąty podszedł do okienka kasowego i rozmawiał z kasjerem, którego później aresztowali. Po wylegitymowaniu wszystkich zwolniono. Z kolei córka pułkownika Anna Perliceusz w swoich wspomnieniach zanotowała: „Około 16 do naszego mieszkania na pierwszym piętrze w Banku Spółdzielczym weszło trzech funkcjonariuszy UB i przeprowadzili szczegółową rewizję, która trwała około 4 godzin. W tym czasie byłam w mieszkaniu ze swoją mamą. Zabrali wszystkie zdjęcia przedwojenne i z okresu wojny oraz dokumenty, w tym dużo fałszywek. Na moją prośbę zostawili kasetkę z kilkoma zdjęciami. Mnie udało się ukryć jedną fałszywkę dokumentu ojca. Ojciec cały czas był przetrzymywany na parterze banku. W międzyczasie przyszedł jeden z funkcjonariuszy z kartką od ojca, który prosił o wydanie ciepłej bielizny, skarpet, butów, ręcznika i rzeczy osobistych. I gdy mamusia to przygotowała i chciała zanieść ojcu, to żołnierz nie zgodził się. Tak, że nie pożegnaliśmy się i nawet z daleka nie mogliśmy go już zobaczyć”. Na wstępne śledztwo aresztowany został przewieziony do siedziby PUBP (Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego) w Lubaniu, jednak po kilkunastu godzinach przesłuchań został przetranportowany do Wrocławia. Tu w Wydziale Śledczym WUBP został poddany intensywnemu i brutalnemu śledztwu. Był tak torturowany i bity w celu wymuszenia zeznań, że nie mógł poruszać się o własnych siłach. 8 sierpnia 1948 roku nie mogąc znieść dalszych tortur wykorzystał nieuwagę przesłuchujących i wyskoczył przez okno z III piętra budynku wrocławskiego UB, usiłując popełnić samobójstwo. W stanie agonalnym został odwieziony do szpitala wojskowego, gdzie zmarł 9 sierpnia o godz. 2.50 w nocy. W roku 1965 władze PRL pośmiertnie zrehabilitowały ppłk. Anatola Sawickiego przywracając mu odznaczenia oraz odznaczając Krzyżem Virtuti Militari i Srebrnym Krzyżem Zasługi. Odznaczony został też pośmiertnie Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Pułkownik Anatol Sawicki był obywatelem naszego miasta przez dwa ostatnie lata swojego życia. Swoją patriotyczną postawą zasłużył sobie na trwałą pamięć. Uważam, że mógłby być np. patronem jednej z lubańskich ulic, a na pewno należy odsłonić tablicę pamiątkową na dawnym budynku banku, w którym mieszkał, pracował i w którym został aresztowany.
Janusz Kulczycki*między Śląskiem i Łużycami (później - Prusami i Saksonią)
**odwiedził Lubań w roku 1928
***używał też pseudonimów: „Cybulski”, ”Chopin”, „Dąb”, „Józef”, „Konar”, „Kordecki”, „Korona”, „Kowalski”, „Mars”, „Matejko”,„Młot”, „Siwy”, „Tarcza”, „Wiktor”, vel Anatol „Dębski vel Jerzy Zarębski
Literatura:
Tomasz Balbus, „Ludzie podziemia AK-WiN w Polsce południowo-zachodniej (1945-1948)” tom II, Wrocław 2003,
Tomasz Balbus, „O Polskę Wolną i Niezawisłą (1045-1948)”, Kraków-Wrocław 2004.