Środek nocy z 20 na 21 kwietnia. Jest około godziny drugiej. Nagle mieszkańców osiedla Fabryczna w Lubaniu budzi potężny odgłos wybuchu. W jednym z mieszkań doszło do eksplozji gazu.
- Tam libacja alkoholowa trwała od kilku dni, nic dziwnego że doszło do tragedii – mówią mieszkańcy budynku.
Sprawcy poparzeni leżą w szpitalu. Policja i strażacy ewakuowali osiem osób. Cztery lokale nie nadają się do zamieszkania, piąty jest poważnie uszkodzone.
Nocna eksplozja
Do wybuchu doszło w parterowym budynku z dziesięcioma mieszkaniami przy ul. Os. Fabryczna 6a w Lubaniu. Jego przyczyną była nieszczelna butla, która zasilała kuchenkę gazową.
- W mieszkaniu znaleźliśmy butlę - mówi kapitan Zbigniew Szyszło, zastępca komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Lubaniu. - Na szczęście nie doszło do jej rozerwania. Najprawdopodobniej ulatniał się z niej gaz.
Eksplozja nastąpiła około godziny 2.00, naruszając konstrukcję budynku. Z mieszkań powypadały szyby i drzwi, zawaliły się ściany, uszkodzony jest też drewniany dach. Całe szczęście, że wybuchł tylko ulatniający się gaz a nie sama butla. Gdyba tak się stało, zapewne byłyby ofiary śmiertelne. Lokator, w którego domu doszło do eksplozji, i jego goście od kieliszka byli tak pijani, że nawet nie czuli ulatniającego się gazu. Prawdopodobnie bezpośrednią przyczyna wybuchu był odpalany papieros.
- Tam libacja trwała od dwóch lub trzech dni. Oni nawet nie czuli tego gazu, tacy byli pijani - mówią sąsiedzi sprawców tragedii.
Trzy osoby, sprawcy tragedii, z poparzeniami trafili do szpitala. To mężczyzna, który mieszkał w lokalu w którym doszło do wybuchu, oraz kobieta i mężczyzna, którzy go odwiedzili. Wszyscy pili tej nocy alkohol. Pozostałym poszkodowanym udzielono pomocy na miejscu.
Oby się nie powtórzyło...
Część mieszkańców budynku noc spędziła w hotelu, pozostałych przyjęły pod dach rodziny.
- Mieszkańcom trzech lokali zapewniliśmy już lokale zastępcze - mówi Arkadiusz Słowiński, burmistrz Lubania. - Na miejscu był inspektor nadzoru budowlanego. Na szczęście nie stwierdził katastrofy budowlanej, więc budynku nie trzeba będzie rozbierać. Remont postaramy się zrobić jak najszybciej, żeby w czerwcu rodziny mogły już wrócić do swoich domów – wyjaśnia.
Burmistrz podkreśla, że samorząd zastanowi się jeszcze, jak potraktuje mężczyznę, który doprowadził do zniszczenia budynku. Nie wiadomo, czy nadal będzie mógł mieszkać w gminnych lokalach socjalnych. Jednak już wiadomo, że sąsiedzi nie zgadzają się na jego powrót, bo wiedzą, że kiedy wyzdrowieje znów zaczną się u niego pijackie biesiady.
- My się boimy, że kiedyś ten budynek się spali lub jeszcze raz wybuchnie Namiastkę już mieliśmy, oby się to nie powtórzyło. Zresztą to nie pierwsze tragiczne zdarzenie – mówią mieszkańcy.
Normalni, żyć normalnie nie mogą
Rzeczywiście trzy budynki gminne cieszą się złą sławą. Choć mieszkają w nich też normalni ludzie, to jednak normalnie żyć nie mogą. To właśnie ci lokatorzy zwracali niejednokrotnie uwagę naszej redakcji na problemy, z jakim się borykają. Pisaliśmy, zwracaliśmy się do władz, nic jednak z tego nie wynikało.
Część mieszkań zajmują zwykli menele, niepłacący czynszu, urządzający libacje alkoholowe, bez prądu, gazu i opału.
- Oni oświetlają mieszkania świeczkami, podłączają prąd przez ściany. Kiedyś paliło się mieszkanie w ostatnim budynku i tylko cudem nie spłonął cały blok - mówi jeden z mieszkańców. - Każdy z nas obawiałby się o swoje bezpieczeństwo, mając za ścianą sąsiada lumpa, który oświetla się świecą a pali w piecu szmatami wyciągniętymi z kontenera PCK, i w dodatku pije na umór codziennie. To na „socjałach” norma. Niektórzy z nich, w wyniku zamiłowania do napojów wyskokowych tanich marek i trybu życia znacznie odbiegającego od normalności, tu swego żywota dokonali. Całe szczęście że nie pociągnęli za sobą nikogo z lokatorów, np. w wyniku pożaru niezgaszonej świecy czy pieca.
Eksplozja ulatniającego się gazu pokazała na co stać pijanych, nieodpowiedzialnych ludzi. Czy normalni mieszkańcy mają żyć w wiecznej obawie o własne życie?
Z dnia: 2011-05-11, Przypisany do: Nr 9(416)