Opinie, poglądy, komentarze
Jak wynika z badań przeprowadzonych przez dr Jacka Pyżalskiego z Instytutu Medycyny Pracy Katedry Pedagogiki Specjalnej Uniwersytetu Łódzkiego, co czwarty nauczyciel w naszym kraju rozważa ponowne wprowadzenie kar cielesnych do szkół. Badania pokazują, że aż 92% z nich jest zdania, że uczniowie zachowują się coraz gorzej, zaś 90% przyznaje się do problemów z dyscypliną w szkole. Specjaliści oceniają, że wyniki te są reprezentacyjne dla całego kraju i dobrze odzwierciedlają obecny stan szkolnictwa. Czy stosowanie kar cielesnych rzeczywiście może powrócić do szkół? Czy okładanie linijką po dłoniach jest skuteczną metodą wychowawczą prowadzącą do budowania autorytetu nauczyciela, czy też stanowi oznakę bezradności. O to zapytaliśmy naszych dzisiejszych gości.
* Bożena Zawadzka – nauczyciel ZSP im.A.Mickiewicza w Lubaniu
- Pracuję jako nauczyciel już trzydzieści dziewięć lat i uważam, że kary cielesne nie są żadnym środkiem wychowawczym. Na przestrzeni całego swojego życia - najpierw jako uczennica a potem pedagog – nigdy nie spotkałam się z czymś takim jak bicie. Może jedynie w szkole podstawowej, jeszcze w latach 50-tych. Sama nigdy nie stosowałam, nie stosuję i do emerytury stosować nie będę tego rodzaju wymuszania autorytetu. Są inne metody, które potrafią zapewnić dyscyplinę. U mnie na lekcji zawsze jest spokój a nigdy nikogo nie uderzyłam. Wydaje mi się, że problem jest w braku konsekwencji u niektórych nauczycieli. Najpierw chcą być “kumplami” i wprowadzają zbyt wiele luzu, a potem dziwią się ich postępowaniu. Wiadomo, że gdy dzieciom pozwoli się na trochę, to potem chcą jeszcze więcej. U mnie do tej pory po dzwonku ustawiają się parami i wchodzą tak do klasy, po czym zapada cisza. Moim zdaniem są pewne granice, których należy przestrzegać. Uczeń musi wiedzieć co do niego należy, ale i nauczyciel powinien odpowiednio się zachowywać. Bite dzieci niekoniecznie muszą być zdyscyplinowane. One na chwilę stłumią w sobie bunt i złość, które ostatecznie gdzieś muszą wyzwolić. Brak autorytetu nauczyciela wynika - moim zdaniem - z braku konsekwencji w postępowaniu wobec uczniów. Tego samego przewinienia raz się nie zauważa, zaś innym razem za to samo nadmiernie karze. Kolejną niekonsekwencją jest brak wspólnego frontu nauczycieli - jeden nauczyciel zwraca na jakiś fakt uwagę, inny przechodzi obojętnie, lub nawet się uśmiechnie traktując to jako uczniowski żart. Szkoła jest po to żeby uczyć i wychowywać. Często podkreślam - jeżeli w domu ci nie zwrócono uwagi, że mówienie „dzień dobry” na siedząco jest niewłaściwe, to ja ci to powiem. Bo pójdziesz w świat i nadal będziesz popełniał błędy.
* Małgorzata Hurij – nauczyciel ZSP im.A.Mickiewicza w Lubaniu
- Uczę dopiero półtora roku. Muszę powiedzieć, że świeżo w pamięci mam jeszcze swoją edukację w szkole. O karach cielesnych w ogólne nie było mowy. Teraz przyglądam się z drugiej strony, jako nauczyciel i uważam, że nie są one żadnym rozwiązaniem. Tak naprawdę nikomu nie służą. O autorytet trzeba zadbać od początku, gdy po raz pierwszy nauczyciel przekracza próg szkoły. Uczniowie mają już na początku wiedzieć na co sobie mogą pozwolić, a na co nie. Gdzie są ich granice. Po pewnym czasie będzie to już oczywiste. Wtedy na lekcji zapanuje dyscyplina. Nadmierne spoufalenie się na wstępie jest później trudne do odrobienia, o ile w ogóle możliwe. Budowanie autorytetu siłą – za pomocą kar cielesnych – nie prowadzi moim zdaniem do niczego dobrego i nikomu nie służy. Będąc uczennicą nigdy nie spotkałam się z tym zjawiskiem. Żadnemu nauczycielowi nie przyszło do głowy bicie uczniów. I nie wyobrażam sobie aby mogło się to zmienić. Przecież do darzenia kogoś szacunkiem nikogo zmusić nie można a może to wprost wywoływać bunt, arogancję a nawet agresję. Wydaje mi się, że do przemocy uciekają się tylko osoby, które są słabe, niepewne siebie. A prawdziwy nauczyciel buduje swój autorytet zupełnie inaczej – konsekwencją i szacunkiem do drugiego człowieka. Nie jest to łatwe, przyznaję, ale innej drogi nie ma. Czasy kiedy nauczyciel okładał linijką ucznia po dłoniach albo pośladkach dawno minęły. I bardzo dobrze. Dzisiaj to nie jest metoda, która mogłaby się sprawdzić. Inni są ludzie, także młodzież i jej rodzice.
Z dnia: 2007-05-22, Przypisany do: Nr 10(321)