25 listopada br. Jessica wraz z rodzicami i wujkiem przyjechała do zaczarowanego zamku i do funkcjonującej tam „szkoły magii”. Przywiozła ich w to miejsce bryczka zaprzężona w parę koni, zaś wrota warowni stanęły przed nimi otworem po podaniu specjalnego hasła. Wyjątkowych gości przywitało dwoje czarodziejów, którzy ćwiczyli swoje moce. W pokoju czekał na nią specjalny strój, w którym zwiedzała zamek. Jessica poznała wiele jego tajemnych skrytek, a dzięki swojej przenikliwości udało jej się nawet znaleźć skarb ukryty w zakamarkach szkoły. Dziecko oglądało później pokaz magicznych możliwości i była świadkiem jak jednej z czarodziejek nienaturalnie wydłużyły się nogi. Uczyła się też trudnej sztuki wróżenia z fusów, a następnie odwiedziła gabinet dyrektora zamku. Tam na swoim magicznym fortepianie grała też jedna z czarodziejek, która wyczarowała ciepły śnieg na dziedzińcu. W to miejsce nasza marzycielka dostała się za pomocą jednego z tajemnych przejść, ukrytego w regale z książkami. Na dziedzińcu stał już wrzący kociołek oraz oczywiście znajdowała się magiczna studnia ze zużytymi czarami. Kiedy z góry zaczął padać magiczny ciepły śnieg, pomieszany z pięknym srebrzystym konfetti, dziecko było w siódmym niebie. Po tych emocjonujących przeżyciach nadszedł czas kolacji a zaraz po niej wszyscy przenieśli się na dziedziniec. Przed zamkiem panowała niezwykła atmosfera. Wszędzie grała muzyka, na moście płonęły pochodnie, a na dole w fosie przy ognisku działy się najprawdziwsze czary. Tam właśnie czarodziejka ognia wykonała przepiękny taniec, aby wszystkie tajemne dobre duchy broniły tego zamku. Na koniec Jessica otrzymała trochę czarodziejskiego proszku, spełniającego życzenia. Po wrzuceniu go do ogniska dawał moc kolorowych punkcików. Wracając dziewczynka przyglądała się jeszcze gwiazdom i księżycowi przez specjalną lunetę. Następnego dnia, zaraz po śniadaniu, poszła na wieżę. Widoki były wspaniałe - rzeka, pola, pagórki. Można sobie wyobrazić, jak wygląda to wszystko lecąc na miotle. Później nadszedł czas zabawy w chowanego. Zamek jest do tego idealny, tak więc Jessica wraz z trzema czarodziejkami oddawała się tej świetnej zabawie, wykorzystując masę tajemnych przejść i zakamarków. Tak było do czasu aż przyjechała bryczka i razem wszyscy pojechali do domku gajowego (Szałas koło Złotego Potoku). Tam czekała już zupa pomidorowa i różne smakołyki. W kominku palił się ogień, a na stole leżała bardzo długa kartka papieru i złota farba. Jessica namalowała piękny obrazek. Koło wspomnianego szałasu dziewczynka wraz z rodzicami zasadziła swoje własne magiczne drzewko i obejrzała całą okolicę (m.in. miejsce gdzie czarodzieje ścigają się na miotłach). Marzenie się ziściło i niestety trzeba było wracać do domu. W prezencie nasza bohaterka dostała lunetę i obiecała, że będzie uczyć się obserwacji gwiazd i pisać listy do czarodziejów z zamku i domku gajowego. Oczywiście to tylko wielki skrót tego wszystkiego co działo się na zamku i w szałasie, nie da się bowiem opisać tego co przeżyła Jessica. Tak dzięki wolontariuszom Fundacji spełniają się dziecięce marzenia, powstaje łańcuch ludzi dobrej woli, który pozwala doświadczyć dziecku i jego rodzinie niezapomnianych chwil i oderwać się choć na moment od tragicznej rzeczywistości.
Z dnia: 2009-12-15, Przypisany do: Nr 24(383)