Zdesperowana mieszkanka Lubania pani Alina Kądziela żyje w ciągłym strachu. Powodem jest jej - łagodnie mówiąc - niesforny sąsiad.
- Mój sąsiad z dołu nie licząc się z nikim pali w piecu jakieś kable, które powodują zadymienie całego budynku a ja na przykład jestem osobą schorowaną, cierpię na astmę, cukrzycę i nadciśnienie - opowiada pani Kądziela. – Raz jak zadymił cały dom, dostałam ataku duszności i konieczna była interwencja pogotowia. Prosiłam go żeby palił te swoje kable gdzieś daleko od ludzi, ale do niego nic nie trafia. Niedawno administrator budynku w związku z remontem dachu zdemontował część komina i wówczas nie można było korzystać w domach z pieców. Robotnicy poinformowali o tym wszystkich mieszkańców. On się tym jednak nie przejął i znowu coś wypalał. Nie wiadomo czy ten mężczyzna nie spali w końcu domu. Nadużywa alkoholu i wtedy zostawia na gazie czajnik z wodą czy jakieś jedzenie. Zdarzało się tak wielokrotnie a na zwróconą mu uwagę tylko się śmieje. Ma dwie butle gazowe. Jest to człowiek nieodpowiedzialny więc my się boimy, że te butle któregoś dnia wybuchną. Sprowadza do domu kolegów i urządzają sobie libacje. Kiedy żyła jego mama to jeszcze jakoś można było go znieść, ale od dwóch lat po jej śmierci są z nim same problemy. Zdewastował piękne mieszkanie i zaśmieca złomem nasze wspólne podwórko. Poprosiliśmy o interwencje straż miejską, w wyniku czego trochę pozbierał rupieci sprzed domu, ale na jak długo? Interweniowała też policja ale on na nic nie reaguje, nic na niego nie działa. Jesteśmy zupełnie bezradni. Nie wiemy do kogo możemy się zwrócić. Mamy już tego dość.
Poprosiliśmy o skomentowanie tej sytuacji kłopotliwego sąsiada.
- Ja nikomu nic złego nie robię. Zazdroszczą mi mieszkania, chcieliby je dostać – odpowiada na zarzuty indagowany. - Ale ja co miesiąc wszystko opłacam i to mieszkanie jest moje. Nikomu nie zagrażam, butle gazowe stoją w bezpiecznym miejscu. Wszystko co mam w domu jest mi potrzebne. To prawda trochę trzeba tu posprzątać i odnowić mieszkanie, ale ja to powoli robię. To są kłamstwa, że cokolwiek niszczę a moje rzeczy są schowane w mojej komórce. Utrzymuję się ze zbierania złomu, no i z renty. Takie życie mi odpowiada i nie potrzebuję niczyjej pomocy. A kolegów to każdy może sobie do domu zaprosić, co to kogo obchodzi. Denerwuje mnie to wszystko, to jest zawiść sąsiedzka. Czasem faktycznie trochę piję, ale dzięki temu jest mi lżej na sercu. Postaram się aby wszystko było w porządku.
O opinie w tej sprawie zapytaliśmy dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lubaniu.
- Nasz pracownik kilkakrotnie odwiedzał to środowisko i dokładnie znamy ten przypadek. Mężczyzna ten ma świadczenie rentowe przekraczające kryterium pozwalające nam na udzielenie mu pomocy – wyjaśnia dyrektor MOPS w Lubaniu Beata Jurak. - Poza tym mamy jego oświadczenie pisemne, że nie wyraża zgody abyśmy podejmowali jakiekolwiek działania w kierunku udzielenia mu wsparcia. My jako MOPS w tej sytuacji nic nie możemy zmienić. Prawdopodobnie człowiek ten cierpi na sylogomanię, czyli – mówiąc w uproszczeniu - zaburzenia zbieractwa. W Lubaniu jest wiele takich osób. Ich zdaniem zbierane przez nich rzeczy są im niezbędne. Nie robią tego jednak dla przyjemności. To jest natręctwo, oni czują wewnętrzny nie do opanowania przymus gromadzenia przedmiotów. Każdy może taką osobę zgłosić na leczenie do lekarza pierwszego kontaktu, ale efekty leczenia zaistnieją gdy ten pan sam zechce sobie pomóc. Co w tym przypadku jest mało prawdopodobne.
Zarządcą domu zamieszkiwanego przez bohaterów tej historii jest lubański ABK 4, skonsultowaliśmy się więc z kierowniczką tej instytucji.
- Sąsiedzi tego pana nigdy nie wnieśli do nas na niego żadnej skargi. Tak właśnie powinno być jeżeli mieszkańcy uważają, że lokator ten jest osobą zagrażającą ich bezpieczeństwu – wyjaśnia kierowniczka ABK 4 Bogusława Wiśniewska. - Ten pan mieszka z nimi w jednym bloku od kilkudziesięciu lat. Gdyby mieszkańcy wystosowali pismo do nas interweniowalibyśmy w tej sprawie, tak się jednak nigdy nie stało. 4 sierpnia o złym stanie mieszkania lokatora sprawiającego rzekome kłopoty i o zagrożeniu jakie on stanowi powiadomiła nas straż miejska. 5 sierpnia udaliśmy się do niego na interwencję wraz z funkcjonariuszami straży miejskiej. Mężczyzna ten dostał pisemne upomnienie, iż musi dostosować się do warunków wynajmu. Jeżeli tego nie uczyni w wyznaczonym okresie, to wówczas może się to skończyć eksmisją. O takim rozwiązaniu decyduje sąd. Po eksmisji zostanie on przeniesiony do mieszkania socjalnego. To jednak problemu nie rozwiąże bo jeżeli ten pan jest chory, to zmieni się tylko miejsce jego pobytu a sam problem pozostanie. Jeżeli lokator ten nie będzie chciał dobrowolnie przeprowadzić się do zastępczego lokalu, to wówczas sprawa kierowana jest do komornika. Komornik przeprowadzi eksmisję wraz z policją, w obecności karetki pogotowia. Nie wiemy jak temu człowiekowi można pomóc, ale wydaje mi się, że on właśnie wymaga wsparcia. Mieszkaniec ten był w naszym biurze kilkakrotnie i nie wydał mi się groźny - raczej chory. My jako administrator nie możemy nakłonić go do leczenia, my możemy wystosować do niego pismo z ostrzeżeniem – co też zrobiliśmy. Sąsiedzi tego pana muszą jednak wiedzieć, że będą wzywani przez sąd na świadków.
Jak widać jest to sytuacja ogromnie trudna, bo jak pomóc człowiekowi który tej pomocy nie chce i jak żyć w ciągłym strachu? Wprawdzie obecnie niesforny sąsiad zgodnie z nakazem administratora budynku porządkuje mieszkanie i podwórko, lokatorzy wątpią jednak aby sytuacja ta utrzymał się przez dłuższy czas. Podobny problem dotyczy zapewne nie jednej społeczności w Lubaniu ale niestety rozwiązanie go wydaje się nie możliwe.
Z dnia: 2009-08-26, Przypisany do: Nr 16(375)