Przez pierwsze lata Grzegorz i Dominika Szydło mieszkali w bloku przy ul. Robotniczej. Potem jednak zaczęli się starać, by zrealizować marzenie o własnym domu. Kupili odpowiednią działkę w spokojnej okolicy, znaleźli właściwy projekt i wtedy zaczęły się sprawy związane z budową.
- Znaleźliśmy rzetelnego kierownika budowy. On od początku doradzał i prowadził nas. Razem wybraliśmy też firmę budowlaną – opowiada Grzegorz Szydło. - Firm mieliśmy do wyboru trzy. Pod względem konkretów najlepszy wydawał się nam wykonawca, którego wybraliśmy do realizacji naszego marzenia.
Jak zawsze przy takim przedsięwzięciu małżonkowie poprosili o wstępny kosztorys, w którym zaznaczone były wszystkie etapy prac. Każdy z nich miał być realizowany na podstawie odrębnych umów i opłacany odrębnymi fakturami. Na początku współpracy z budowlańcem było różnie. Jak wspomina pan Grzegorz - większość ludzi, których on zatrudniał to robotnicy z przypadku, jednodniowi. Kiedy kierownik budowy był na miejscu wszystko szło zgodnie z planem. Widać było, że robotnicy czuli przed nim respekt. Niestety wkrótce po rozpoczęciu budowy zachorował i zmarł. To był prawdziwy początek kłopotów.
- Wtedy zostałem z tym sam i nie bardzo orientowałem się jak to wszystko dalej poprowadzić. Wiedziałem na czym polega budowa, ale nie miałem pojęcia o papierkowej robocie. Wtedy zaczęły się problemy. Zacząłem więc pytać, szukać, liczyć i patrzeć na to ze strony ekonomicznej – wspomina Grzegorz Szydło.
Wkrótce zaczęły się problemy z dokończeniem budowy domu. Brak nadproży nad drzwiami wejściowymi, garażowymi i nad oknami, przeciekający dach i wadliwie założone rynny to tylko początek listy niedociągnięć, których naprawy młode małżeństwo doczekało się dopiero po przeszło sześciu miesiącach starań.
- Z miejsca i projektu jesteśmy zadowoleni, ale z firmy nie! Wykonała ona bez belek podtrzymujących otwory okienne i drzwiowe, co nie jest zgodne ze sztuką budowlaną i grozi zawaleniem. Zresztą widać to wszystko gołym okiem – wylicza Grzegorz Szydło. – Mamy jeszcze wiele innych problemów, które się ujawniają każdego dnia. Do dnia dzisiejszego nie możemy również odzyskać nadpłaconych zaliczek na kwotę 9760 zł.
Na wszystkie płatności i próby kontaktu z wykonawcą pan Grzegorz posiada dokumentację. Na każdą wpłatę jest osobny kwit podpisany przez wykonawcę i inwestora. Pan Grzegorz chciał załatwić problem polubownie, by niepotrzebnie nie ciągać się po salach sądowych. Sądził, że uda się dogadać i uczciwie zakończyć problematyczną sytuację. Tak się jednak nie stało i ku jego zaskoczeniu sprawa oparła się jednak o sąd. Całkiem niedawno to właśnie on otrzymał pozew, w którym wykonawca zażądał... zapłaty blisko 29 tys. zł wraz z odsetkami. Aby wyjaśnić problem postanowiliśmy skontaktować się z właścicielem firmy budowlanej. Niestety ani on, ani tym bardziej jego prawnik nie chce zabierać w tej kwestii głosu. Twierdzą jednak, że wszystko zostało dopełnione, zarzuty inwestora są bezpodstawne, a usterki zostały w końcu usunięte – resztą zajmie się wymiar sprawiedliwości. Opinii o wykonawcy szukaliśmy w terenie. Okazało się jednak, że dwie inne osoby pragnące pozostać anonimowe, które korzystały z usług przywoływanego tu budowlańca – co zresztą sprawdziliśmy - mają podobne doświadczenia jak pan Grzegorz. Jak sami mówią - firma ta nie ma w ich oczach dobrej opinii, choć – według nich - sam właściciel jest rzeczywiście dobrym i sprawdzonym fachowcem, ale to nie on pracował a przypadkowo najęci w jego przedsiębiorstwie ludzie. Według poszkodowanych ci robotnicy to osoby, które nie mają pojęcia o budowie i lekką ręką partaczą każdą robotę, którą trzeba znowu poprawiać. Jak mówią wspomniane wyżej osoby – wszystko pięknie wyglądało tylko na początku, a jak przyszło do rozliczeń to musieli dopłacać znacznie więcej niż było umówione na początku, co ich zdaniem nie jest uczciwe. Sprawa budowy domu dla Grzegorza Szydło znajdzie jednak swój finał przed sądem już we wrześniu. Z jakim skutkiem? Zobaczymy. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że coś tu nie gra. Grzegorz i Dominika Szydło – jak mówią - chcą jedynie przestrzec przed nieuczciwością, by inni nie dali się wykorzystać. Sami nie bardzo wiedzą co dalej robić i jak walczyć o swoje. Wierzą jedynie, że sprawiedliwość, prawda i zwyczajna ludzka uczciwość w końcu zwyciężą.
Z dnia: 2009-08-12, Przypisany do: Nr 15(374)