Opinie, poglądy, komentarze...
Coraz częściej mówi się o tym, że fizyczne kary wobec dzieci powinny być zakazane mocą ustawy. Pojawia się jednak pytanie, czy przysłowiowy "klaps" - a nie katowanie dzieci - również powinien być absolutnie zabroniony. Jak się okazuje, spora część Polaków w takim karceniu najmłodszych nie widzi nic złego. Dla wielu klapsy są niezbędnym środkiem służącym utrzymaniu niezbędnej dyscypliny i pomagającym w wychowaniu rzetelnych, porządnych i odpowiedzialnych obywateli. Czy karanie dzieci zawsze jest złe? A może klapsy są właśnie potrzebne?
* Katarzyna Wójcik, kierownik Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Lubaniu
- Trudne pytanie. Faktycznie klaps jest formą przemocy jak wynika z samej definicji przemocy: „jest to działanie jednej ze stron w stosunku do drugiej wykorzystując przy tym przewagę sił”. Rodzice wychowując dziecko są odpowiedzialni za odpowiednie wpojenie wartości, norm społecznych oraz szacunku do innych. Jedną z form wychowywania dziecka akceptowaną przez społeczeństwo jest właśnie klaps. Wielu rodziców wychodzi z założenia, że klaps nie stanowi niczego złego, a wręcz przeciwnie uczy dyscypliny a przede wszystkim posłuszeństwa wobec rodziców i jest najskuteczniejszą forma karania i egzekwowania praw rodzicielskich. Dzisiejsze czasy „sprzyjają” stosowaniu kar i wymuszaniu w sposób autorytarny bezwzględne posłuszeństwa na dzieciach. Pogoń za pracą, za pieniądzem sprawia, że rodzice są coraz bardziej zmęczeni, mają coraz mniej czasu i cierpliwości do dziecka, a dziecko zadaje pytania chce zainteresować swoją osobą bo w ten sposób się uczy i zaspokaja swoją ciekawość świata. Dziecko uczy się chętnie i głównie przez naśladownictwo, więc patrząc na zniecierpliwionych rodziców reagujących krzykiem i klapsem w odwecie przyjmuje to za normę. Nie zgadza się z tym, bo w ten sposób wyrządzono mu krzywdę, sprawiono ból, a co najważniejsze nie zaspokojono jego potrzeby ciekawości. Osobiście uważam, iż klaps nie stanowi dobrej metody wychowawczej, a wręcz przeciwnie, potęguje tylko i wyłącznie niepożądane zachowania u dzieci, sprawiając także, że dziecko zaczyna tracić poczucie własnej wartości. O wiele więcej możemy zyskać traktując dziecko jak partnera, rozmawiając z nim, pokazując negatywne i pozytywne strony jego zachowania. Sama jestem mamą i wiem jak trudno poradzić sobie z zapanowaniem nad dzieckiem, mimo to uważam, iż konsekwentne zachowania i rozmowa, ma zapewnić dziecku poczucie bezpieczeństwa i równego uwarunkowanie na traktowania, przynoszą efekty i to pozytywne.
* Małgorzata Grzesiak, dyrektor Powiatowej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Lubaniu, prezes TPD
- „...lepsze bite jak proszone”. Stare polskie porzekadło funkcjonowało wiele lat aż ostatnio, na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia, nastała moda na wychowanie bezstresowe.
Rodzice, psychologowie i socjologowie podzielili się. Jedni byli bardzo entuzjastycznie nastawieni do nowej metody wychowawczej. Drudzy obawiali się o późniejsze efekty takiego postępowania i miejsce jakie zajmą bezstresowe dzieci w społeczeństwie. Klaps czy jak kto woli metoda „kija i marchewki” ma swoich zwolenników. Taki „klaps” istnieje też w świecie zwierząt i nie jest niczym niezwykłym. U ludzi klaps z chwilą gdy przestaje być jedynie wykrzyknikiem do argumentu, a staje się argumentem samym w sobie jest już agresją. Jest oznaką przemocy i nieradzenia sobie dorosłych ze sobą samym. Tak naprawdę jest oznaką słabości, a nie siły. Osobiście nie jestem za klapsami. Mądry dorosły powinien umieć znaleźć takie argumenty, by się bez nich obyć. Natomiast kary i nagrody winny być na tyle czytelne, by klaps nie był konieczny. Jest to jednak możliwe tylko wtedy, gdy między rodzicami a dziećmi jest wzajemne zaufanie i nić porozumienia. Rodzice powinni mieć czas dla dzieci. Czas na rozmowę, może na jakiś wspólny posiłek. Czas na bycie razem, nie obok. Nie wystarczy mieszkać w tym samym domu by być ze sobą. Większość z nas zgadza się z tym, że nie wolno nikogo bić, a zwłaszcza dzieci, ale to dzieci najbardziej cierpią, gdy już do tego dojdzie. Dzieci są bezbronne wobec siły dorosłego. Nie uczmy własnych dzieci, że siła daje władzę, bo to przecież nie jest prawdą. Metody wychowawcze różnią się w odniesieniu do kraju, religii czy kultury. Czy więc rodzice mają prawo bić swoje dzieci? Tak naprawdę nie ma jednej sprawdzonej metody wychowawczej. Nikt się nie rodzi z umiejętnością wychowania dzieci. Tego uczy życie. Czego się nauczymy, czego sami w dzieciństwie doświadczymy, przenosimy potem na własny grunt. Najczęściej stosują klapsy te osoby, ci rodzice, którzy kiedyś sami je otrzymywali. To taki syndrom przeszłości. Najpierw obiecują sobie, że gdy będą mieli dzieci to nigdy ich nie uderzą, a potem - gdy już je mają - to niestety klapsy są wymierzane. Zaczyna się często niewinnie od jednego klapsa, który „na pewno nie zaszkodzi”. Eksperci od medycyny rodzinnej wyciągnęli wniosek, że akceptacja dla klapsów trzykrotnie zwiększa prawdopodobieństwo eskalacji kar, które może prowadzić nawet do form maltretowania. Zatem czy warto?
Z dnia: 2009-02-04, Przypisany do: Nr 3(362)