Ci z mieszkańców, którzy nie wyjechali wcześniej powoli przemieszczali się w kierunku Czech. Fabrykant Richard Hainke wyjechał 7 maja. Wcześniej ostatni raz odwiedził swoją ukochaną Sowią Chatę i pożegnał się z zatrudnionymi polskimi robotnikami. W Leśnej spotkał się ze swoją siostrą i dr. Schmuckiem – ostatnim olszyńskim lekarzem, którzy uciekali samochodem. Niestety po dwóch godzinach stracili środek lokomocji, kiedy rosyjski komisarz odebrał im auto. Ostatni dyrektor fabryki mebli Ruscheweyh Hauer i prokurent Bahr usiłowali wywieźć dokumenty, które po kolejnych rosyjskich rewizjach zaginęły w Czechach. Dyrektor postanowił ponownie powrócić do Olszyny, jednak został zatrzymany i trafił na wschód, gdzie ślad po nim zaginął.
Również olszyńscy właściciele ziemscy znaleźli podczas ucieczki swój tragiczny koniec. Właściciel Rittergutu w Olszynie Dolnej, dr Rudolf Schulz von Dratzig zastrzelił się w Berlinie, gdzie ostatnio pracował w Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy. Theodor von Hagens, właściciel majątku i pałacu w Olszynie Średniej, również uciekał przez Czechy, jednak nie mogąc znieść trudów ewakuacji popełnił samobójstwo wraz z całą rodziną. Radca ministerialny Bock, właściciel Dóbr Dębowych, wraz z bratem Ulrichem uciekali także przez Czechy na rowerach. Po wielokrotnych rabunkach na zachód dotarł tylko Ulrich. Jego brat załamany popełnił samobójstwo.
6 maja ewakuowały się do Zawidowa władze powiatowe i komunalne Lubania. Podobne zalecenie otrzymali urzędnicy lokalni, w tym olszyńscy. I tak tego samego dnia rozwiązały się miejscowe władze, a część urzędników podążyła również w kierunku Zawidowa. Ci z mieszkańców, którzy nie uciekli daleko, byli przez szybko posuwających się Rosjan zawracani z powrotem. Wielu uciekinierów stawało przed dylematem – pozostać czy uciekać dalej. Przebywający w Olszynie robotnicy przymusowi, wśród których było wielu Polaków, zaczęli cieszyć się z wolności. Przemieszczali się przez wieś na niemieckich rowerach, często gromadząc się i dyskutując. Żaden już nie pracował.
Miejscowe dowództwo dozbrajało pozostałych żołnierzy Volkssturmu, aby rozpocząć działania partyzanckie. Jednak dezercje i szybki rozwój wypadków na froncie nigdy nie wprowadziły tego planu w życie. W dniu kapitulacji Niemiec rozpoczęto wysadzanie wszystkich przejazdów kolejowych, zaminowanych dużo wcześniej. Rano wysadzono też urządzenia nadawczo-odbiorcze olszyńskiej poczty. W poprzedzających tygodniach w składach Konsumverein zgromadzono duże ilości mąki, które niemiecki komendant również postanowił wysadzić. Uległ on jednak presji mieszkańców i wstawiennictwu inspektora Douby i polecił wydać po jednym worku na osobę, co wielu gwarantowało przeżycie przez najbliższe tygodnie.
W godzinach przedpołudniowych 8 maja przy gospodzie Jeschego oraz w Olszynie Dolnej zostały postawione blokady drogowe, a o godzinie 12 opuścili Olszynę ostatni żołnierze niemieccy. W dwie godziny później, od strony Radostowa, pojawiła się kolumna około 150 żołnierzy rosyjskich, posuwających się w szyku ubezpieczonym. Po dojściu do gospody Bauma i głównej drogi, skierowali się w kierunku Majątku Dębowego, a następnie po minięciu gospodarstwa Menzla dotarli do drogi prowadzącej do Grodnicy. Tam zawrócili w kierunku centrum wsi i zatrzymali się w fabryce Ruscheweyha. Rosyjski komendant zajął na swoje potrzeby willę właściciela (obecnie budynek biurowca). W ten sposób rozpoczęła się rosyjska okupacja Olszyny. Żołnierze rozpoczęli przeszukiwania domów leżących bezpośrednio przy fabryce mebli. Odbierano mieszkańcom wartościowe przedmioty, rowery i motory, szukano też broni. Wkrótce nastąpiły pierwsze aresztowania – poszukiwano żołnierzy, członków SS oraz członków miejscowych władz i NSDAP. Zatrzymani byli odstawiani do Lubania, skąd już po miesiącach wracali nieliczni. W Lubaniu na terenie koszar zlokalizowano obóz jeniecki, który od 13 września przejęli Polacy, a dokładnie mjr Michał Fajgman z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Po likwidacji 17 października 7727 jeńców przewieziona na Górny Śląsk do pracy w kopalniach, a 123 przekazano do obozu w Świętoszowie.
Dowództwo rosyjskie organizowało dla pozostałych w Olszynie Niemców obowiązkowe prace porządkowe. Nawet podczas dnia ulice były wyludnione, a buszujący Rosjanie siali strach, szczególnie wśród kobiet. Na słupach i w miejscach publicznych rozwieszano plakaty informujące, że jedzenie będzie rozdzielane tylko osobom pracującym. Równocześnie od 20 do 6 rano wprowadzono godzinę policyjną.
Od pierwszego dnia obsadzono opuszczony Urząd Gminy. Rosyjski komendant mianował na stanowisko tymczasowego burmistrza robotnika fabrycznego Hübla, który do 1933 roku był przewodniczącym olszyńskiej komórki Komunistycznej Partii Niemiec. W pracy pomagał mu jeszcze jeden Niemiec, jednak zakres podejmowanych decyzji był bardzo ograniczony i zależny od rosyjskiego komendanta.
Rosjanie przystąpili do uruchomienia tych zakładów, które nie uległy zniszczeniu lub rozgrabieniu. Warto wspomnieć, że już po zakończeniu wojny na terenie Olszyny przemieszczały się bandy szabrowników rożnej maści, kradnąc i demontując co się dało. Często dochodziło do potyczek z wojskiem, a później z milicją. Niemcy, którzy przeżyli, wspominali później, iż byli grabieni wielokrotnie i kolejni rabusie nie mogąc znaleźć niczego już wartościowego dopuszczali się okrucieństw i gwałtów.
Zezwolono na otwarcie sklepów, a także zobowiązano rolników do przygotowań do żniw. Szybko też przywrócono naukę w szkole głównej. Zajęcia prowadzili nieliczni już miejscowi nauczyciele - pani Werner z córką, kantor Schieb z córką, nauczyciel Valentin i panna Sprenger. Kierownikiem dawnego gospodarstwa rolnego Hainkego na Sowiej Chacie został Polak, wcześniej robotnik przymusowy.
Wartościowe meble, fortepiany i wyposażenia mieszkań były wywożone przez Rosjan na wschód. Podobnie odbierano gospodarzom inwentarz i bydło. Często błąkające sie zwierzęta wylatywały w powietrze na pozostawionych minach. W ten sposób zginęło w Olszynie dwóch listonoszy, a w Biedrzychowicach wyleciał w powietrze samochód.
Dość szybko rosyjskiego komendanta zastąpił rosyjski cywil, Żyd z pochodzenia. Również zamieszkał w willi przy fabryce mebli Ruscheweyha. Cechowała go surowość i okrucieństwo, może w ten sposób odgryzał się za Holokaust swojego narodu. Niebawem zarządził, aby wszyscy mężczyźni w wieku do 50 lat zgromadzili się przy kościele, skąd wymaszerowali przez Lubań i Nowogrodziec do Bolesławca. Trwający ponad trzy dni marsz odbywał sie bez dłuższych postojów i wyżywienia, a eskortujący Rosjanie przemocą wymuszali właściwe tempo. Większość mężczyzn już nie wróciła.
Kiedy pierwsi Rosjanie wkroczyli 8 maja do Olszyny we wsi znajdowała się już spora grupa Polaków. Byli to robotnicy przymusowi z Olszyny i okolicy. Zmienił się ich status społeczny, szybko stali się właścicielami i posiadaczami. Liczba Polaków gwałtownie rosła już od końca maja. Przyjeżdżali z Górnego Śląska, okolic Warszawy, a najwięcej ze wschodnich ziem przedwojennej Polski. Pod koniec czerwca 1945 roku w Olszynie mieszkało już ponad 1500 Polaków.
Równocześnie z powołaniem władz cywilnych utworzono Milicję Obywatelską. 10 do 15 dobrze uzbrojonych osób miało swoją siedzibę w willi Bormanna, obok fabryki papy. Następnie przeniesiono ją do środka wsi do domu po bednarzu Hoffmannie, a później do pomieszczeń dawnego sklepu z art. Żelaznymi Hermanna. Zajęli również na swoje potrzeby pomieszczenia Rudolfa Sattlera.
Milicjanci brali czynny udział w wywłaszczaniu niemieckich gospodarzy i zasiedlaniu budynków przez sukcesywnie napływających Polaków. Jeżeli w budynku pozostawali jeszcze poprzedni właściciele, przenoszeni byli na poddasza lub do pomieszczeń pomocniczych, a na drzwiach wejściowych przybijano plakat informujący, że obecnym właścicielem jest Polak. Gospodarstwa rolne otrzymywano na podstawie upoważnień na zajęcie wydawanych przez Inspektorat Osadnictwa Wojskowego w Lubaniu. Im dalej od zakończenia wojny, tym traktowanie pozostałych w Olszynie Niemców stawało się mniej surowe. Jednym z powodów była potrzeba pozyskiwania fachowców do uruchomienia fabryk i drobnych zakładów.
Jeden po drugim pojawiali się kolejni burmistrzowie i po zrabowaniu mienia i pieniędzy uciekali na zachód. Pierwszy polski skarbnik gminy uciekł po 14 dniach urzędowania, wraz z całą gminną kasą i depozytami.
Od 22 czerwca zaczęli powracać do Olszyny pierwsi Niemcy, jednak w większości ich zabudowanie i mieszkania były już zajęte. Stawali przed dylematem pozostania z niewiadomą perspektywą na przyszłość, czy też decydować sie na wyjazd do Niemiec. Wybory były różne, ale o tym w następnym odcinku.
Z dnia: 2009-02-04, Przypisany do: Nr 3(362)