Nawet najlepszy scenarzysta nie byłby w stanie wymyśleć historii, która przytrafiła się naszej bohaterce. Jak momentami życie a zarazem ludzie potrafią być okrutni przekonała się na własnej skórze…
Magdalena M. została wychowana przez ciocię i babcię, która była jej prawnym opiekunem i dzięki temu że wzięła ja na wychowanie to dostała większe mieszkanie. Przez prawie 30 lat mieszkała z nimi. Cały problem jednak zaczął się, kiedy zmarła ciocia Magdy a ona otrzymała pismo w sprawie natychmiastowej eksmisji.
- Pierwsza umowa najmu została zawarta na moją babcię a ja byłam razem z nią głównym najemcą. Kiedy miałam 16 lat babcia dokonała zmiany i przepisała mieszkanie na ciocię – opowiada ze skupieniem Magda. – Życie tak mi się ułożyło, że musiałam w między czasie opuścić czasowo dom rodzinny, jednak bywałam praktycznie w domu co miesiąc, wówczas toczyły się moje sprawy rozwodowe. Ciocia nie zdążyła dopełnić formalności m.in. wykupić mieszkania. Zachorowała na raka i zmarła w zeszłym roku – dodaje ze smutkiem.
Po śmierci cioci mieszkanie stało się „niczyje” bez głównego najemcy ale z lokatorami. Kiedy jej były mąż się z niego wyprowadził wróciła na stałe. Niestety na skutek tych zdarzeń i komplikacji w życiu osobistym faktycznie została pozbawiona tytułu prawnego do zajmowanego mieszkania. Najpierw otrzymała pismo z ABK o natychmiastowym wyprowadzeniu się. Złożyła sprawę do sądu o nabycie praw głównego najemcy ale niestety przegrała. Później zastosowano pismo o eksmisję, ale się nie ustosunkowała do niego, więc koleją rzeczy wystąpiono do sądu z wnioskiem o natychmiastową eksmisję. Miałoby to nastąpić, kiedy ABK znajdzie lokal zastępczy.
- Mimo moich starań ABK wciąż odmawiało mi i odmawia zawarcia umowy najmu na to mieszkanie, które jest moim rodzinnym domem. Wystosowałam odpowiednie pismo do burmistrza i wciąż czekam na odpowiedź. Spłacałam zadłużenia męża, ale dzięki odwołaniu musi robić to już sam – mówi z bezradnością w głosie Magda.
Cała ta sprawa nie daje naszej rozmówczyni spokoju, tym bardziej, że tylko ona dostała pismo o eksmisję nigdzie nie ma mowy o jej byłym mężu.
- Jak się można domyśleć mieszkanie miałoby należeć do niego. Po śmierci cioci magistrat nie wyraził zgody na wymeldowanie, ponieważ mój były mąż nie był głównym najemcą. Ktoś kto jest zameldowany pół roku nie może przecież wymeldować kogoś kto mieszka tam prawie 30 lat – opowiada nasza rozmówczyni.
Sąsiedzi Magdy są zszokowani całą tą sytuacją. Znają ją od dziecka i widzieli, jakie relacje panowały między nią a jej babcią i ciocią. Nie potrafią zrozumieć postępowania ludzi, którzy chcą pozbawić mieszkania i wspomnień, które są z nim związane.
To nie koniec komplikacji, jakie życie a może bardziej ludzie przygotowali Magdzie. Po jednej z pierwszych spraw rozwodowych miała zabrać obie córki ze sobą, tak wynikało ze wstępnych ustaleń miedzy nią a jej ówczesnym mężem. Jednak „dostała” tylko starszą, młodsza trafiła pod opiekę ojca.
Podczas rozprawy otrzymała adwokata z urzędu, który jednocześnie był pełnomocnikiem jej męża. Z tego też względu pani adwokat nie stawiła się na sprawę, gdyż była w danej sytuacji nieobiektywna.
- Obecnie były mąż wyjechał za granicę na 6 tygodni i dał moje dziecko swojej mamie na ten okres, na dodatek w wielkiej tajemnicy abym się przypadkiem o tym nie dowiedziała – mówi z żalem Magdalena. – Widzenia są uniemożliwiane, moja córka płacze, chce do mnie przyjść ale nie może. I gdzie tu dobro dziecka? Sąd ustalił mi odwiedziny 3 razy w tygodniu i 3 weekendy w miesiącu, z czego widzę moje dziecko może z 5 razy w miesiącu. Bardzo mi jej brakuje… – dodaje ze łzami w oczach.
Nie jeden przeciętny człowiek załamałby się, gdyby spadło na niego tyle przykrych rzeczy. Magda wciąż czeka na odpowiedź od władz miasta i walczy o córkę. Nie brakuje jej motywacji, bo wie, że ma dla kogo się starać…
Z dnia: 2008-10-21, Przypisany do: Nr 20(355)