15 września sąsiadka, zaniepokojona ciszą jaka od kilku dni panowała za drzwiami mieszkania zajmowanego przez starszą panią, zadzwoniła do straży miejskiej. Zgłoszenie przyjął Stanisław Kusio, zastępca komendanta, który zareagował natychmiast.
- Powiadomiłem o fakcie administratora, czyli ABK nr 3, który miał sprawdzić co się dzieje na miejscu – mówi Stanisław Kusio. – Pukano, wołano - niestety bezskutecznie. Zaniepokojenie wzbudził szczególnie fakt, że pomimo zimna panującego na dworze, okno było otwarte. Wezwano straż pożarną, która dzięki specjalistycznemu wysięgnikowi dostała się przez okno do pomieszczeń na pierwszym piętrze.
Najgorsze przypuszczenia potwierdziły się. W mieszkaniu leżała kobieta, która jak stwierdził lekarz nie żyła od prawie tygodnia. Umarła w samotności, po cichu, mając u boku jedynie zwierzęta. Kobietę pochował Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, o czworonogi próbowała zadbać straż miejska szukając dla nich miejsca w schronisku, a mieszkanie zostało uporządkowane przez administratora. Po wyrzuceniu wszystkich mebli i sprzętu jeszcze długo je wietrzono z charakterystycznego fetoru. Okna otwarte są do dziś.
Trudno w obliczu tragedii moralizować, ale niech ten dramatyczny przypadek uświadomi nam, że nie można żyć z boku, zupełnie samotnie.
Z dnia: 2008-10-07, Przypisany do: Nr 19(354)