- Sprawa ciągnie się już od 1999 roku – mówi komendant straży miejskiej, Marian Tokarczyk. – Mieliśmy dziesiątki skarg dotyczących pogryzień zwierząt i ataków na ludzi. Zresztą nie tylko my, także burmistrz, policja, Towarzystwo Ochrony Zwierząt „Animals” i szereg innych. Ze swojej strony, we współdziałaniu z innymi instytucjami, praktycznie robiliśmy wszystko co w naszej mocy aby sprawę uporządkować, łącznie z wnioskami do sądu. Bezskutecznie. Za to pan ten pisze na nas skargi gdzie się tylko da, łącznie z prokuraturą krajową.
Właściciel psów przez te wszystkie lata wykazywał się niezwykłą pomysłowością aby uniknąć odpowiedzialności. Między innymi żądał wyłączenia sędziów, ustanowienia adwokatów. Jeśli był wyrok nakazowy składał sprzeciw lub apelacje itp. Nie inaczej było i tym razem. Sprawa nie przyniosła rozstrzygnięcia, bowiem panu nie podobała się sędzina. Ponownie została więc odroczona. Sąsiedzi są – jak twierdzą – zastraszani przez właściciela. Boją się jego i jego agresywnych psów.
- Te zwierzęta są zaniedbane i głodne. Z tego prawdopodobnie wynika ich agresja – mówi sąsiadka, Wioletta Ossowska. – Atakowane są dzieci, osoby dorosłe i zwierzęta. Ale trudno się dziwić kiedy psy żywią się śmieciami, padliną. Co ważne, nie mają też szczepień. Pomimo wysokich płotów są wszędzie - na posesjach sąsiadów, na drodze. Najlepszym rozwiązaniem, moim zdaniem, byłoby odebranie ich właścicielowi. Tak dalej być nie może, bo będzie za późno kiedy przyjdzie robić reportaż o zagryzionym przez nie dziecku. A tak często o tym się słyszy w kraju.
Właściciel broni się, zaprzeczając wszystkim zarzutom podnoszonym przez sąsiadów.
- Moje psy nie są głodne i wcale nie stwarzają zagrożenia – twierdzi właściciel czworonogów. – Mam ich teraz osiem. To dużo ale co mam zrobić? Próbowałem po ostatnim miocie część sprzedać lub oddać ale w dobre ręce. Nie jest to jednak takie proste.
A co na całą tę sytuację władze miasta?
- Ustawa o ochronie zwierząt stanowi, że burmistrzowi przysługuje prawo do wydawania decyzji dotyczącej czasowego odebrania właścicielowi lub jego opiekunowi zwierzęcia, pod warunkiem jednak, że udowodni mu się fakt znęcania nad nimi – mówi zastępca burmistrza Henryk Rogacki. - Jest to czasem bardzo trudne i wymaga uzyskania opinii specjalistów.
Towarzystwo Ochrony Zwierząt „Animals” po zbadaniu sprawy uznało, że nie ma potrzeby ingerowania, ponieważ zwierzęta mają jakąś karmę. Kolejna sprawa sądowa odbędzie się za jakiś czas i zapewne również nie przyniesie rozstrzygnięcia. Psy nadal więc pozostaną u właściciela a sąsiedzi nadal – jak twierdzą - będą przeżywali horror.
Z dnia: 2008-09-10, Przypisany do: Nr 17(352)