Problem na łamach lokalnej prasy i telewizji gościł już wcześniej, choć trzeba przyznać, w większości przedstawiony był w sposób jednostronny. Rodzice nie przyjętych w tym roku do przedszkoli dzieci z terenu gminy wiejskiej – nie znając rzeczywistej sytuacji - czują się dyskryminowani, jak wynika z ich wypowiedzi. Wśród internautów oceniających postępowanie burmistrza i dyrektorów znalazły się nawet konstalacje świadczące o kompletnej niewiedzy dotyczącej dofinansowania dzieci z terenu gminy korzystających z lubańskich placówek przedszkolnych. Skąd się wzięło błędne przekonanie, że wójt gminy Lubań dofinansowuje swoje maluchy? Nie wiadomo. Fakty zgoła są inne. Już kilka lat temu burmistrz Lubania zwrócił się do wójta - który na swoim terenie nie ma ani jednego przedszkola - o partycypowanie w kosztach utrzymywania swoich dzieci korzystających z przedszkoli miejskich. Gmina odmówiła dofinansowania. Wszystko było dobrze dopóki w placówkach nie brakowało miejsc. Czasy jednak się zmieniły i rodzice zaczęli swoje dzieci posyłać do przedszkoli. I nagle wybuchła bomba. Nie ma miejsc dla dzieci wiejskich. Dyskryminacja, itp. Ale przecież tych miejsc zabrakło także dla wszystkich chętnych z Lubania. Przedszkola prowadzone przez miasto są dofinansowywane przez nie i to w niebagatelnej kwocie około 350 zł na dziecko miesięcznie, co daje w skali roku sumę prawie 4000 zł na dziecko. Jeśli się przemnoży tę kwotę przez ilość dzieci spoza miasta, rachunek wychodzi niemały. Rodzi się wiec pytanie – dlaczego samorząd miejski ma dotować w aż takiej wysokości tak naprawdę nie swoich mieszkańców? Wszak obowiązek prowadzenia przedszkoli i zapewnienia w nich miejsc swoim dzieciom - według ustawy - spoczywa na każdej na gminie. W tej sytuacji dyskryminowani mogą się czuć mieszkańcy Lubania, którzy ze swoich podatków łożą na inne miejscowości. Przecież nie prowadząc przedszkola każdy samorząd ma z tego tytułu oszczędności, ponieważ nie musi narażać się na koszty związane z jego utrzymaniem.
- Mamy w Lubaniu cztery przedszkola, w tym jedno niepubliczne, oprócz wpłat rodziców utrzymywane są z budżetu miasta - mówi burmistrz Konrad Rowiński. – Łącznie korzysta z nich 530 dzieci. Po remoncie jednego z pomieszczeń w przedszkolu nr 3 będzie 550 miejsc w miejskich przedszkolach, co daje wysoki wskaźnik, ponieważ ogółem dzieci w wieku przedszkolnym mamy w Lubaniu ok.700. Muszę dodać, że w podanej liczbie przedszkolaków jest 65 dzieci z różnych pobliskich miejscowości a z samej gminy wiejskiej Lubań 43 dzieci. One korzystają z naszych placówek, my do nich dopłacamy. Ze względu na brak miejsc w tym roku nie przyjęliśmy 24 nowych maluchów z gminy wiejskiej Lubań, natomiast te które uczęszczały do przedszkoli do tej pory pozostaną w przedszkolach i będzie ich jeszcze z samej gminy 35 osób. Obowiązek zapewnienia dzieciom opieki przedszkolnej spoczywa na każdej gminie, naturalnym jest, że najpierw chcemy się zatroszczyć o swoich mieszkańców. Dlatego też w pierwszej kolejności przyjmujemy dzieci z Lubania. Ponieważ kilka lat temu nasza prośba o dofinansowanie została odrzucona, teraz gmina została z kłopotem. A możemy przewidywać, że w latach następnych liczba dzieci w przedszkolach będzie się zwiększać. I może tak się zdarzyć, że wszystkie miejsca zajmą tylko nasze dzieci. Nie jest to żadna dyskryminacja, bo miejsc w przedszkolach finansowanych z budżetu miasta dla mieszkańców Lubania nie może zabraknąć – mówi Konrad Rowiński burmistrz Lubania.
Jakie jest wyjście z tej sytuacji. W Pisarzowicach istnieje obiekt, który z powodzeniem można by przystosować na potrzeby przedszkola gminnego. A ponadto Gmina Lubań ma swoją siedzibę tutaj, nic więc nie stoi na przeszkodzie aby wybudowała w Lubaniu przedszkole gminne. Każda gmina ma swoje władze i swój samorząd po to, by zaspokajały potrzeby przede wszystkim swoich mieszkańców. Skąd zatem ten cały rwetes i obarczanie winą samorządu miasta Lubania? Cygan zawinił a kowala powiesili – mówi stare przysłowie. I chyba coś w tym jest.
Z dnia: 2008-06-03, Przypisany do: Nr 11(346)